- Obserwowaliśmy, że to wybory, które przedłużyły rządy Łukaszenki przyczyniły się też do zwiększenia agresywności reżimu - powiedział w czasie konferencji Stanisław Żaryn, rzecznik ministra-koordynatora ds. służb specjalnych. Rzecznik przedstawił nowe fakty w sprawie przymusowego lądowania samolotu linii Ryanair na lotnisku w Mińsku. Na pokładzie samolotu znajdował się Raman Pratasiewicz, białoruski opozycjonista. Porwanie samolotu Ryanair. "Nie istniało żadne zagrożenie bombowe" Samolot pasażerski zarejestrowany jest w Polsce. Śledztwo prowadziły polskie służby. Śledczy ustalili, że do wieży kontroli lotów weszli dwaj mężczyźni, którzy nadzorowali pracę kontrolerów i przekazywali informacje załodze samolotu. Po tym jak samolot z rzekomą bombą na pokładzie skierował się do Mińska, dwaj mężczyźni opuścili wieżę kontroli lotów. Po wylądowaniu i przeszukaniu samolotu i bagaży pasażerów, samolot odleciał do Wilna - pierwotnego celu podróży. Na pokładzie nie było pięciu pasażerów, w tym Ramana Pratasewicza oraz jego partnerki. Obecnie oboje są w areszcie domowym na Białorusi. Polskie służby przekazały, że załoga została poinformowana przez kontrolerów o zagrożeniu bombowym jeszcze zanim przesłano "spreparowanego maila". W wiadomości przekazano, że na pokładzie maszyny znajduje się bomba, która ma wybuchnąć w przestrzeni powietrznej nad Litwą. Jako autora podano palestyński Hamas. Organizacja odcięła się od tych wiadomości. - Działania te mogą być interpretowane jako akt terroryzmu państwowego - dodano w prezentacji. - Uprowadzenie samolotu było celowym działaniem reżimu, służyło zatrzymaniu przeciwników politycznych Łukaszenki - dodał Żaryn. Konferencja Żaryna. "Była to zaplanowana operacja służb białoruskich" - Z materiału dowodowego zgromadzonego w trakcie śledztwa jednoznacznie wynika, że nie istniało żadne zagrożenie bombowe a cała operacja została sprowokowana przez stronę białoruską w celu wprowadzenia w błąd załogi w samolotu i skłonienia jej do lądowania w Mińsku. Była to zaplanowana operacja służb białoruskich - przekazano. - Ustalono, że doszło do złamania powszechnie przyjętych procedur bezpieczeństwa - dodano. Dodano, że samolot wbrew ogólnie przyjętym procedurom bezpieczeństwa został sprowadzony na lotnisko główne i ustawiony w pobliżu terminala, w którym znajdowały się osoby postronne. - Wyprowadzanie pasażerów było prowadzone w sposób niespieszny a przeszukiwanie bagaży potencjalnie niebezpiecznych odbywało się w bezpośrednim sąsiedztwie samolotu, na pokładzie którego mógł znajdować się rzekomy ładunek wybuchowy. Oficer KGB wydawał polecenia kontrolerowi lotu na wieży w Mińsku, co wynika z zabezpieczonych przez ABW nagrań - wskazano.