Borusiewicz uważa, że wprowadzenie państwowego rozdzielnictwa pieniędzy na zdrowie w takim układzie, w jakim funkcjonuje, nie prowadzi do niczego dobrego. Prezes ZPP tak opisuje działający system: - Kupuj pan towar, gdzie chcesz, podejmuj decyzje, jakie chcesz, rób jak chcesz. Ja nie wiem, ile pieniędzy gdzie, na co, z kim. Tylko na koniec roku mi pan przedstawi, a jak jest dług, to ja mam zapłacić. Tak to jest zorganizowany zieleniak - uważa. To powiaty, jako ustawowi założyciele szpitali są odpowiedzialne za ich długi. - Sprawcą tych długów jest natomiast system. Skoro to jest nasze zadanie, to te pieniądze powinny trafić do nas i my to zadanie musimy zrealizować - dodaje Borusiewicz. Jak twierdzi, powiaty mają już doświadczenia ze szkołami, które obok szpitali miały najwięcej długów. Odkąd samorząd wziął się za finansowanie szkolnictwa i dostaje na to pieniądze, dług zniknął. Tymczasem w przypadku służby zdrowia nadal lansuje się system natrętnej pomocy aparatu państwa. - Przekornie powiem, gdyby w tej chwili spróbować wprowadzić Narodowy Fundusz Oświatowy i w ten sposób zadbać o system oświaty to chyba jest pewność, że na koniec roku wróciłby problem zadłużenia szkół - tłumaczy Borusiewicz. Dla przykładu na utrzymanie oddziału NFZ w Małopolsce wydano ponad 16 mln złotych. - To koszty utrzymania obiektów, wynagrodzenia pracowników, koszty ubezpieczenia, koszty ochrony - mówi Barbara Grzybek-Korgul z oddziału funduszu w Krakowie. Co ciekawe, mimo że połączono kasę chorych z kasą branżową to zatrudnienie zmniejszyło się zaledwie o 40 osób. - Niektóre stanowiska okazały się zbędne - dodaje Barbara Grzybek-Korgul. - To absurd - ripostuje Jacek Kukurba, były dyrektor małopolskiej kasy chorych. - Zmniejszenie zatrudnienia o 40 osób to nie jest żadne zmniejszenie, zważywszy że w założeniach było zmniejszenie zadań. Oddziałem funduszu zarządza dyrektor (8,5 tys. zł pensji) i trzech zastępców (po 7,5 tys. zł). Rodzi się pytanie, czy potrzeba aż trzech zastępców dyrektora oddziału? - I tak wszystkie decyzje kadrowe, finansowe są podejmowane w Warszawie - argumentuje Kukurba. 16 mln zł to wysokość kontraktu dla całego krakowskiego pogotowia ratunkowego.