Tysiące osób znalazły się bez dachu nad głową, a zapasy żywności i leków są już na wyczerpaniu. Australijski Caritas alarmuje, że wśród poszkodowanych wyjątkowo szybko mogą rozprzestrzeniać się choroby, zwłaszcza że kończą się również zapasy wody pitnej. Jedną z ofiar katastrofy zidentyfikowano jako pochodzącego z Nowej Zelandii ojca ośmiorga dzieci. Zginął próbując ocalić członków starszej rodziny na wyspie Gizo. Jego zrozpaczona rodzina przyznaje, iż nie jest zaskoczona, że mężczyzna ryzykował własnym życiem, by uratować innych. - Tak, to bardzo dla niego typowe, od naszego taty nie spodziewaliśmy się niczego innego, zawsze był naszym twardzielem... on po prostu nie mógł zostawić wszystkich i uciekać - opowiada córka mężczyzny, Juliette Launiuvao. Grupy rządowe i Czerwony Krzyż rozpoczęły już dowożenie na tereny dotknięte katastrofą namiotów i dodatkowych zapasów. Akcja pomocy rozpoczęła się w Nowej Zelandii, gdy w kierunku Wysp Salomona odleciał wypełniony zapasami samolot Hercules, a rząd przyznał pół miliona nowozelandzkich dolarów na pomoc dla poszkodowanych. Suma ta może jeszcze wzrosnąć.