Odmówił on podania jakichkolwiek innych szczegółów tej sprawy, o której jako pierwsze doniosło Radio ZET. Spytany czy o wszczęciu śledztwa zdecydowało tylko to, że w zwykłym postępowaniu sprawdzającym nie można mieć dostępu do materiałów o klauzuli "tajne", czy także fakt uzyskania przez prokuraturę danych o "dostatecznym prawdopodobieństwie popełnienia przestępstwa", Majewski nie zaprzeczył, że w grę wchodzą obie te okoliczności. Według internetowego wydania "Wprost", podstawą wszczętego na początku sierpnia śledztwa jest zawiadomienie ze stycznia 2006 r., które sporządziła sejmowa komisja ds. służb specjalnych, gdy kierował nią Roman Giertych (LPR), późniejszy wicepremier w rządzie PiS-Samoobrona-LPR, obecnie adwokat (w piątek nie odbierał telefonu). - Nie wypowiadamy się o tym, skąd prokuratura wie o sprawie, ani kto i kiedy ją zawiadomił - powiedział prok. Majewski. Według zawiadomienia skierowanego - jak pisze "Wprost" - do ówczesnych: ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i koordynatora ds. służb Zbigniewa Wassermanna - b. prezydent Aleksander Kwaśniewski jest jedną z osób, która miałaby wyrazić zgodę na utworzenie w Polsce rzekomych tajnych więzień CIA, w których przy użyciu tortur przesłuchiwano podejrzanych o terroryzm. - Nie potwierdzam, nie dostałem żadnego zawiadomienia - ujawnił Wasserman, pytany, czy w 2006 r. otrzymał taką informację od sejmowej speckomisji. "Wprost" pisze zaś, że "Całą sprawę i zawiadomienie od sejmowej komisji pamięta jednak Zbigniew Wassermann". - Zrobiłem wszystko to, co zrobić należało i czego prawo ode mnie wymagało - cytuje jego słowa portal internetowy tygodnika. - Żadne zawiadomienie ws. więzień CIA nie trafiło na moje biurko, macie państwo złe informacje - mówi "Wprost" Ziobro. W śledztwie, oprócz Kwaśniewskiego, mieliby być przesłuchani - czemu nie zaprzeczył prok. Maciej Kujawski z biura prasowego resortu sprawiedliwości - także b. premier Leszek Miller i b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski. - Mogą to być także inne osoby piastujące władze w tamtym okresie - dodał. O tym, że w Polsce mogą być tajne więzienia CIA, w których rzekomo byli przesłuchiwani muzułmańscy terroryści mówiono w 2005 r. Broniąca praw człowieka organizacja Human Rights Watch ogłosiła raport, według którego CIA w kilku krajach europejskich, m.in. w Polsce i Rumunii, ma do dyspozycji bazy, w których przetrzymuje więźniów z Al-Kaidy. Według Human Rights Watch, w Polsce takie więzienie miało się znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach, gdzie kilkakrotnie miały lądować samoloty CIA z więźniami Al Kaidy na pokładzie. Polska konsekwentnie temu zaprzeczała. Dochodzenie w sprawie europejskich więzień CIA prowadziła Rada Europy, jednak nie potwierdziło ono prawdziwości zarzutów. Pierwszy raz te zarzuty - po publikacjach "Washington Post" - badała w 2006 r. polska rządowa komisja i oświadczyła, że są bezpodstawne. Potem analizowała to specjalna komisja Parlamentu Europejskiego, która badała przypadki wydawania ludzi al Kaidy w ręce amerykańskie na terenie całej Europy. W marcu 2007 r. Polska znalazła się w raporcie komisji jako kraj, w którym "przypuszczalnie w latach 2002-05" działało "co najmniej jedno tajne więzienie", właśnie w Szymanach. Miano w nim przetrzymywać dziesięciu członków al Kaidy. Strona polska znów odrzuciła te twierdzenia, powtarzając, że w Szymanach odbywały się tylko międzylądowania samolotów USA. W czerwcu 2008 r. informacje o polskich więzieniach CIA powtórzył "New York Times".