Niniejszym publikujemy jego wyniki zobrazowane dodatkowo profilami osób, które same podjęły się promowania, bądź sprzedaży polskich produktów i usług na rynku brytyjskim. David i Małgosia Pulman otworzyli swój pierwszy polski sklep w 2007 roku w małym miasteczku w północno-wschodniej Anglii. Nie jest zaskoczeniem, że Małgosia jest Polką i była bardzo dużym wsparciem dla rodzinnego biznesu, doradzając w wyborze najlepszych produktów oraz sposobów promocji pośród polskiej społeczności. Małżeństwo rozpoczęło swoją działalność gospodarczą od straganu na rynku, początkowo reklamując się w lokalnych fabrykach, które zatrudniały Polaków i z czasem przenosząc się do wynajętego sklepu. Obecnie prowadzą delikatesy w Newcastle i 4 sklepy w tym rejonie (European Foods and Malgosia's). David zrozumiał, że, aby usatysfakcjonować swoich klientów, potrzebuje pobić swoją konkurencję. Początkowo Polacy w UK kupowali każdy produkt "zrobiony w Polsce", jednak z czasem stali się bardziej wybredni, szczególnie w momencie, kiedy supermarkety wprowadziły polskie produkty do swojego asortymentu. Sklepy Davida i Małgosi przyciągają również Brytyjczyków, jednak David zauważa, że ci niechętnie próbują nowych rzeczy i należy im je pokazać w odpowiedni sposob. Na dzień dzisiejszy około 10 procent jego klientów to Brytyjczycy. Małżeństwo nie zaprzestaje reklamy pośród lokalnej społeczności, biorąc udział w festynach żywności oraz organizując testowanie polskich produktów. W opinii Davida to, co daje mu przewagę nad supermarketami, to właśnie jego umiejętność dotarcia do ludzi niezależnie od ich narodowości, ponieważ wychodzi ze swoją ofertą zarówno do Polaków, Brytyjczyków jak i Czechów. Jakość i różnorodność produktów to główne powody, dla których jego klienci robią cotygodniowe zakupy w jego punktach sprzedaży, podczas gdy w supermarketach kupują 2-3 polskie produkty. Davidowi nie wydaje się również, żeby supermarkety zachęcały Brytyjczyków do zakupów żywności etnicznej, przynajmniej nie w swojej ofercie polskich produktów. Największą trudnością dla właściciela małego biznesu, jest wprowadzenie atrakcyjnych angielskich etykietek na polskie produkty. Jest to kluczowe, żeby zainteresować innych kupujących. Polskie czekoladki i soki są niezwykle popularne ze względu na ich jakość i atrakcyjność. Trudno sprzedać jedzenie, które jest nieznane i opisane w języku polskim. David poleca polską żywność swojej rodzinie i przyjaciołom, którzy docenili smak oraz często wyższą jakość produktów, w porównaniu do tych oferowanych przez supermarkety. Znajomi kupują teraz polskie produkty regularnie. Będąc Brytyjczykiem, David zauważa stereotypy otaczające Polaków w UK. Jego własnym wyobrażeniem Polski był bardzo zimny kraj gdzieś w komunistycznej Rosji. To było oczywiście przed jego pierwszą wizytą w Polsce. Z racji, iż Polacy są większością imigracji w Wielkiej Brytanii, która pochodzi z Centralnej i Wschodniej Europy, często zdarza się, że są myleni z innyminarodami z tego regionu. Z tego powodu David uważa, że Polacy czasem otrzymują rozgłos niesprawiedliwie, najczęściej za złe zachowania innych narodowości. Najważniejszą charakterystyką zaobserwowaną przez Davida jest umiejetność integracji Polaków z innymi społecznościami w Wielkiej Brytanii. Polacy wybierają swoje miejsce zamieszkania ze względu na praktyczne i ekonomiczne czynniki raczej niż potrzebę pozostania w etnicznym środowisku. David obserwuje swoich pracowników, którzy uczą się angielskiego, spotykają towarzysko z miejscowymi ludźmi i wspinają po społecznej drabinie. Jako, że wybiera jedynie polskich sprzedawców do obsługi swoich klientów, posiada wyrobione zdanie na temat ich podejścia do pracy. Wydaje mu się, że są teraz bardziej świadomi swoich praw oraz znają system prawny i świadczeń społecznych w Wielkiej Brytanii. Nie zmniejsza to ich pracowitości czy ambicji. David posiada wizję na rozwój swojego biznesu i jest ona nieodzownie związana z polską żywnością. Wierzy, że jak stało się to z hinduską, chińską czy inną etniczną żywnością, czas pomoże ukształtować smak na polskie jedzenie w Wielkiej Brytanii. Uważa, że polska żywność pozostanie stałym elementem brytyjskiej kultury i będzie gościć znacznie częściej na brytyjskich stołach. Nie tylko polskie jedzenie Doktor Tajchman przed paru laty otworzyła przychodnię lekarską dla polskich pacjentów w Londynie. Dwa lata później istnieją już dwa oddziały z planami na dalszą ekspansję, a 20% pacjentów to Brytyjczycy. Otwarcie się europejskich granic dla Polaków w maju 2004 było impulsem dla doktor Krystyny Tajchman, aby zacząć oferować swoje umiejętności i doświadczenie szybko rosnącej polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii. Po uzyskaniu członkostwa w General Medical Council (Brytyjskiej Izby Medycznej), uprawniającego do wykonywania zawodu na terenie Zjednoczonego Królestwa, doktor Tajchman podjęła pracę w Polskiej Prywatnej Przychodni w Whitechapel w Londynie. Następnym miejscem pracy była przychiodnia w Acton, wtedy dynamicznie rosnącym ośrodku Polonii, aby po kolejnych sześciu miesiącach wraz z mężem lekarzem ortopedą zacząć planować otwarcie własnej przychodni. Po znalezieniu odpowiedniego lokum i przejściu formalności związnych z zakładaniem własnej działalnosci gospodarczej drzwi do przychodni dla polskich pacjentów w londynskiej dzielnicy Greenwich otwarły się w 2008 roku. Pomimo orientacji głównie na Polonię, doktor Tajchman twierdzi, że przychodnia otwarta jest na każdego pacjenta bez względu na narodowość. Nastawienie to wydaje się potwierdzać strona internetowa w kilku językach, włączając w to oczywiście polski i angielski, jak również statystyki: obecnie około 20% wszystkich pacjentów to pacjenci brytyjscy. Przychodnia jest również na etapie uruchamiania oferty bezpośrednio skierowanej do anglojęzycznych pacjentów. Doktor Tajchman wraz z mężem planują otwarcie kolejnych przychodni, aby w ten sposób móc wspierać Polaków na Wyspach. Oba oddziały Green Surgery (drugi znajduje się w Manchesterze) są otwarte również dla brytyjskich pacjentów, którzy trafiają do przychodni z polecenia ich polskich przyjaciół i znajomych. Jak twierdzi pani doktor, zadowolony pacjent to najlepsza forma promocji. I'm the cook Agata i Steven są ze sobą od 3,5 roku, mieszkają razem od dwóch. Steven twierdzi, że to on wiedzie prym w kuchni, ale niektóre polskie produkty spożywcze stały się częścią ich kulinarnej rutyny. Agata jest w Londynie ponad 7 lat i pracuje jako architekt. Ze Stevenem, nauczycielem języka angielskiego, poznali się kilka lat temu. Niedawno kupili razem dom, a teraz planują się pobrać. Są zgodni, że to Steven decyduje o domowych potrawach i to on je najczęściej przygotowuje. - Zanim poznałem Agatę zdawałem sobie sprawę z obecności Polaków w Wielkiej Brytanii ? mówi Steven, ?ale tak naprawdę to wiedziałem bardzo mało na temat Polski?. Ten poziom wiedzy o naszym kraju i Polakach wydaje się być standardowy pośród Brytyjczyków, dla których byliśmy kolejną narodowością, która zaczęła napływać do ich kraju po otwarciu sie granic w 2004 roku. - Posiadanie polskiej partnerki sprawia, że stopniowo poznajesz jej kulturę i zwyczaje, a polskie jedzenie, przynajmniej w małej części, pojawia się na naszym stole. Kiełbasa Krakowska jest zawsze w naszej lodówce, a jak jest więcej czasu to Agata przygotowuje kotlety mielone? ? mówi Steven. Polskie produkty mają bardzo silną konkurencję w postaci mocno osadzonych w kulinarnym krajobrazie Wielkiej Brytanii potraw hinduskich, wloskich, czy oczywiście typowo brytyjskich. Aczkolwiek, według Stevena, niektóre polskie potrawy, np. pierogi, mogą poważnie konkurować z takimi graczami jak hinduska Chicken Tikka Masala czy włoska lasagna. Jest to tylko kwestia budowania świadomości pośród Brytyjczyków, że polskie jedzenie to nie tylko bigos, barszcz i śledzie.