"Szkoła pod żaglami" poinformowała na swojej stronie internetowej, że nikt z załogi żaglowca nie odniósł żadnych obrażeń. Nie ucierpiała także "Pogoria". Uszkodzony kuter odholowano do portu, gdzie zatonął - na skutek nieprawidłowego zabezpieczenia. Uczestnicy rejsu czują się dobrze, opuszczenie Izraela przez jacht planowane jest na sobotę - tyle, według informacji na stronie Szkoły, powinny bowiem potrwać niezbędne formalności. - Tuż po wyjściu z portu wpłynęliśmy na nieoświetloną łódź rybacką. "Pogoria" to duży żaglowiec więc kuter został przez nią praktycznie zmieciony - relacjonuje uczestnik rejsu Paweł Zybert. Zaraz po zderzeniu, załoga polskiego jachtu przystąpiła do akcji ratunkowej i nadała komunikat o wypadku. - Spuściliśmy na wodę ponton, rzuciliśmy też koło ratunkowe - tłumaczy Paweł Zybert - Nie widzieliśmy tego dokładnie, było zbyt ciemno - dodaje. Jak powiedział wieczorem Igor Biliński - ojciec jednej z licealistek, uczestniczącej w rejsie, na jachcie znajduje się około 40 uczniów z warszawskiego Autorskiego Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Iwickiej. Rejs zorganizowała "Szkoła pod żaglami". Informację o zdarzeniu otrzymał od córki sms-em. Nikomu z Polaków nic się nie stało, natomiast jeden z rybaków przebywających na kutrze zaklinował się pomiędzy statkami, odnosząc obrażenia. Kuter odholowano do portu, gdzie w wyniku zniszczeń zatonął. Konsul z polskiej ambasady w Tel-Awiwie Janusz Połowniak zapewnił w rozmowie z <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radiem</a> RMF FM, że licealiści są bezpieczni. Kapitan "Pogorii" jest w stałym kontakcie telefonicznym z dyrekcją liceum i za jej pośrednictwem przekazuje informacje rodzicom uczniów. Izraelski sąd, zgodnie z standardową procedurą, zdecydował o zatrzymaniu statku wraz z załogą w porcie. Powodem jest konieczność przedstawienia przez ubezpieczyciela armatora bonu zabezpieczającego, który pokryje koszty ewentualnego odszkodowania. Sytuację skomplikowało żydowskie święto szabatu, z powodu którego izraelskie banki będą nieczynne aż do niedzieli - wtedy z kolei nieczynne będą banki w Polsce. Dlatego załoga nie może liczyć na opuszczenie portu przed poniedziałkiem. Ponieważ statek opuścił port, członkom załogi skończyły się już izraelskie wizy. - Nie możemy wyjść na ląd, bo nie mamy wiz, nie możemy wyjść w wodę, bo statek został zatrzymany - skarżą się uczestnicy rejsu. Z tego samego powodu polscy licealiści nie mogą wrócić do kraju samolotem. Jacht miał opuścić Hajfę i udać się na Sycylię. Płynęliby tam 8 dni, a stamtąd udaliby się samolotem do Wenecji, a stamtąd autokarem do Polski - na <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wielkanoc,gsbi,4121" title="Święta Wielkanocne" target="_blank">święta wielkanocne</a>. Kilkudniowe opóźnienie może uniemożliwić im więc spędzenie świąt w Polsce. Polski konsulat w Izraelu potwierdza relacje załogi - według niego władze portowe nieoficjalnie stają po stronie polskiej załogi, winą za wypadek obciążając izraelskich rybaków. Konsul w Tel-Awiwie uspokaja jednak zapewniając, że procedura zastosowana przez sąd jest standardem przyjętym na całym świecie. Cała nieprzyjemność wynika z opóźnienia ze względu na tryb pracy banków.