Polaków na wysokich, choćby samorządowych, stanowiskach w Wielkiej Brytanii jest coraz więcej. W ubiegłym roku burmistrzem dzielnicy Islington w północnym Londynie został Stafan Kasprzyk. Teraz podobną funkcję objęła Barbara Czarniecka-Yerolemou. Jak sama podkreśla, Polacy zajmują coraz więcej wysokich stanowisk nie dlatego, że jest nas tu tak wielu i ktoś chce nas uhonorować. - Powierza się nam zaszczytne funkcje, ponieważ coś sobą reprezentujemy, pokazujemy, że jesteśmy pracowici. Nie chciałabym, żeby za moją jedyną zasługę uznawano fakt, że jestem Polką. To nikomu w niczym nie pomaga. Pomaga doświadczenie i zaangażowanie - mówi burmistrz Ealingu. Nie bez znaczenia jest też fakt, że nowy burmistrz ma za sobą ponad 20 lat pracy w administracji. Jej zdaniem, gdyby nie to, nikt by nie zgłosił i nie poparł jej kandydatury. Polski orzeł w łańcuchu Kiedy Stefan Kasprzyk objął fotel włodarza Islington, natychmiast powiesił w swoim gabinecie polską flagę. Z kolei Barbara Czarniecka-Yerolemou wprowadziła niewielkie, ale jakże znaczące zmiany w łańcuchu burmistrza Ealingu. Insygnia władzy samorządowej przyozdobił biały orzeł w koronie. Polka cały czas podkreśla, że jej obecność w gabinecie burmistrza tej części brytyjskiej stolicy ma dla wielu dodatkowe znaczenie. I Polacy, i Anglicy wiedzą, że Ealing zamieszkuje największa liczba Polaków w Londynie. Nie bez powodu mówi się więc "polski Ealing". - Tu zawsze było mnóstwo Polaków. To tu powstawały liczne polskie organizacje i instytucje. Tu są polskie sklepy, polska parafia, język polski jest praktycznie wszechobecny. Polacy, odkąd pamiętam, właśnie tutaj się osiedlali, a kolejna fala migracyjna także tu znalazła dach nad głową i pracę - mówi Barbara Czarniecka-Yerolemou. Podkreśla też, że od samego początku zależało jej na przybliżeniu samego urzędu polskiej społeczności. Nie jest dla niej nowością, że ludzie niechętnie podchodzą do administracji i związanej z nią biurokracji. Szczególnie w sytuacjach, które wymagają co najmniej bardzo dobrej znajomości języka angielskiego. - Dla mnie ogromne znaczenie ma to, że ludzie wiedzą, że jestem Polką i że mówię tym samym językiem. To przecież też zbliża do samego urzędu, choć zdarzają się sytuacje dość komiczne. Dostaję na przykład ulotki, w których różni ludzie, oczywiście Polacy, oferują mi na przykład ułożenie podłogi czy inne usługi. I niestety, ale od razu odpisuję, że nie mogę skorzystać z oferty, bo mi tego nie wolno robić - mówi z uśmiechem nowa burmistrz. Burmistrz ma wspierać i zbierać pieniądze Jednym z zadań burmistrza każdej z londyńskich gmin jest zbiórka pieniędzy na rzecz wybranej przez siebie organizacji społecznej lub charytatywnej. Tak samo jest w przypadku Barbary Czarnieckiej -Yerolemou. Nie bez powodu wybrała ona m.in. St JohnAmbulance - działa w nim polska sekcja. A potrzebne są naprawdę duże pieniądze na w miarę płynną działalność. Wraz z burmistrzem, do zbiórek włączają się wolontariusze i różne instytucje, dzięki czemu beneficjent może liczyć na poważny zastrzyk finansowy. - St John jest niezwykle ważną organizacją. Pełnią oni funkcję pogotowia ratunkowego, są zawsze tam, gdzie może być potrzebna pierwsza pomoc przedlekarska. Ale na to są potrzebne pieniądze. St John uzależniona jest całkowicie od datków, nie ma żadnych pieniędzy z budżetu państwa, miasta czy też naszej gminy, bo taka jest jego struktura. A wszystko kosztuje, począwszy od zwykłych bandaży czy aspiryny. A oni przecież pojawiają się na prawie wszystkich imprezach masowych na Ealingu, gotowi nieść pomoc, gdyby taka potrzeba zaistniała. Zwłaszcza w przypadku polskich imprez, bo przecież znacznie łatwiej jest dogadać się we własnym języku i człowiek mniej się stresuje - podkreśla pani burmistrz. Jej założeniem jest zebranie około 30 tysięcy funtów, które na koniec kadencji podzieli między wybrane przez siebie organizacje. Podkreśla też, że bank Barclays zobowiązał się do podwojenia zebranej przez nią sumy. Ealing i warszawskie Bielany Funkcja burmistrz Czarnieckiej -Yerolemou ma charakter reprezentacyjny i wielu decyzji bez zgody rady gminy sama podjąć nie może. Może natomiast reprezentować cały Ealing. Przedstawiciele urzędu przygotowują się właśnie do wizyty w Warszawie, ponieważ gmina Ealing i stołeczna gmina Bielany nawiązały współpracę partnerską. Współpraca ta ma jednak wyłącznie formę kurtuazyjną, ponieważ burmistrz nie może podejmować samodzielnych decyzji związanych z polityką wewnętrzną i ewentualnie zagraniczną gminy. Od tego jest rada, która nie zaleciła burmistrzowi jakichkolwiek rozmów "na szczeblu". Być może jednak coś z warszawskiej wizyty wyniknie i dla samych Bielan, i dla Ealingu, ponieważ w skład delegacji wchodzi także przedowniczący rady gminy Ealing. - Mimo to stanowisko burmistrza jest niezwykle istotne, ponieważ osoba, która je piastuje jest całkowicie apolityczna. Burmistrz to wizytówka i twarz gminy, niezależnie od tego, jakie opcje polityczne zasiadają w radzie. Nie jestem twarzą żadnej partii i nie jestem twarzą biurokracji. Reprezentuję całą gminę bez względu na jakiekolwiek podziały - zaznacza Barbara Czarniecka-Yerolemou. Łączyć narody i kultury Jak zapewnia pani burmistrz, każda narodowość zamieszkująca gminę Ealing znajduje jej poparcie i wsparcie. Nie ma znaczenia kto i w jakim języku mówi. Wszyscy tworzą jedną różnorodną społeczność i uzupełniają ją swoimi kulturami, zwyczajami, czy też językami. - Liczy się to, co ludzie robią dla gminy. Każdy kraj, każda kultura jest tu szeroko reprezentowana. Czy oni mają swoje szkoły sobotnie, czy mają swoje kluby dla młodzieży i starszych, cokolwiek robią, wszystko jest w gminie i dla wszystkich w gminie. Zawsze to podkreślam, że jeśli dana społeczność jest silna, to cały Ealing jest silny. Jesteśmy po to, żeby wymieniać się doświadczeniami, wiedzą, żeby rozmawiać i poznawać. Nie mamy tu problemów na tle rasistowskim, tu jest miejsce dla każdego i jestem z tego niezwykle dumna - zaznacza Barbara Czarniecka-Yerolemou. Dodaje przy okazji, że sama wielokrotnie doświadczyła sytuacji, w których Polacy bezinteresownie angażują się w życie gminy. Sama kilkakrotnie wręczała nagrody Polakom za wolontariat. - I najpiękniejsze jest to, że to są młodzi ludzie, którzy nie są tu dłużej niż 3 czy 4 lata. Nikt mi więc nie powie, że Polacy nie chcą się w nic angażować i nie potrafią poświęcić swojego czasu innym - dodaje. Kadencja Barbary Czarnieckiej-Yerolemou skończy się w maju przyszłego roku. Czy nowym burmistrzem zostanie kolejna Polka bądź Polak? Tego nigdy nie wiadomo, choć niczego nie można wykluczyć. Na razie rodacy mieszkający na Ealingu mają z pewnością powód do dumy, że to właśnie ich reprezentantka stoi za sterami gminy. Pani burmistrz sama przyznaje, że chciałaby większej integracji wśród różnych pokoleń Polaków, zamieszkujących nie tylko zachodnią część Londynu, ale całe miasto. Być może biały orzeł w urzędowym łańcuchu Barbary Czarnieckiej-Yerolemou jest do tego doskonałą okazją? Filip Cuprych