Paweł Edmund Strzelecki przybył do Londynu, uciekając przed zawiścią, obmowami i przypisywanymi mu niesłusznie oszustwami przy podziale spadku, jaki otrzymał od swego patrona księcia Franciszka Sapiehy. Tutaj, po trzyletniej nauce zdobył kwalifikacje ułatwiające dalsze podróże. Spenetrował obie Ameryki, Filipiny, Indie, Nową Zelandię, ale największych odkryć dokonał w Australii. Na cześć polskiego bohatera XVIII-wiecznej insurekcji nazwał odkryty przez siebie w 1840 roku najwyższy szczyt tamtejszego kontynentu - Górę Kościuszki. W okolicach Bathurst znalazł także bogate pokłady złota. Brytyjczycy nie pozostali ślepi na te osiągnięcia. Doczekał się uznania od Karola Darwina, a królowa Wiktoria przyznała mu ordery św. Michała i św. Jerzego. Jako trzeci z Polaków został także członkiem Royal Society of London oraz Royal Geographical Society (współcześnie członkami towarzystwa są Wojciech Cejrowski i Jacek Pałkiewicz). W Australii nazwano jego imieniem góry, rzekę, pustynię, a także miasteczko. Po tych wszystkich zaszczytach Strzelecki nie spoczął na laurach i dokonał chyba największego czynu swego życia. Podczas Wielkiego Głodu w Irlandii stanął na czele komitetu działającego z ramienia British Relief Association, niosąc pomoc ofiarom klęski. Spędził kilka lat na Zielonej Wyspie pomagając Irlandczykom w niedoli, a także umożliwiając im emigrację do Australii. Mówiono, że uratował wówczas "tysiące istnień". Za te zasługi otrzymał jeszcze od królowej Wiktorii, jako jeden z pierwszych cywili i nielicznych Polaków, Order Łaźni. W Polsce do dzisiaj podróżnik ten jest niewystarczająco uhonorowany. Nadal stoi w ruinie jego rodzinny dom w Głuszynie, obecnej dzielnicy Poznania, choć ostatnio zawiązał się komitet na rzecz odbudowy zabytku. Piotr Miś, Link Polska Magazine