Zakochanym w piłce nożnej Brytyjczykom chyba nie da się wytłumaczyć, jak to w ogóle wszystko jest możliwe. Bo polski futbol nurza się w gigantycznych oparach absurdu. I starając się narysować sytuację przed czwartkowym zjazdem, na którym wyłonione mają zostać nowe władze piłkarskiego związku, nawet nie wiadomo od czego zacząć. Wiodącym tematem jest oczywiście korupcja. W śledztwie, prowadzonym przez wrocławską prokuraturę, zarzuty postawiono już ponad setce osób, w tym wielu z piłkarskiego świecznika. Ostatnim "wielkim zatrzymanym" jest były selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski, trener srebrnej drużyny piłkarskiej z Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, Janusz W. Postawiono mu kilkanaście zarzutów związanych z prowadzeniem drużyny Świtu Nowy Dwór. W piątek sąd odrzucił wniosek prokuratury o trzymiesięczny areszt dla trenera, również byłego posła Samoobrony. Trener wyszedł na wolność, ale musi wpłacić 150 tys. zł poręczenia majątkowego, będzie pod stałym nadzorem policyjnym i ma zakaz opuszczania kraju. - Janusz W., ustawiając mecze, działał w porozumieniu z innymi osobami, w tym z Ryszardem F. pseudonim "Fryzjer" - twierdzi prokurator Edward Zalewski na łamach "Gazety Wyborczej". - Zebraliśmy materiały dowodzące, że na łapówki w sumie przeznaczył kilkaset tysięcy złotych. Pieniądze przekazywał sędziom i obserwatorom - zaznacza prokurator. Słynny "Wójt" ma więc poważny problem, ale równie poważne zagrożenie wisi nad całym związkiem - bankructwo. PZPN bowiem winien jest fiskusowi 18,5 mln zł podatków. Skarbówka zapowiada, że zablokuje konta związku. Zaległości stwierdziła kontrola urzędu skarbowego, która zakończyła się wiosną. Związek się odwołał, ale bezskutecznie. - Wszystkie podatki płacimy na bieżąco. - mówił "Rzeczpospolitej" wiceprezes PZPN do spraw organizacyjnych Eugeniusz Kolator. - Podchodzę do tego ze spokojem, bo pamiętam podobną sytuację sprzed kilku lat. W 2001 r. urząd skarbowy nakazał PZPN zapłacenie zaległego podatku w wysokości 28 mln zł. Zapłaciliśmy 2 mln, odwołaliśmy się do sądu. W 2005 r. uzyskaliśmy decyzję korzystną dla nas, w wyniku której urząd zwrócił nam 3,7 mln zł. Nietrudno zgadnąć, dlaczego informacja o zaległościach, z podaniem kwoty, ukazuje się akurat teraz. Kolator sugeruje, że w ten sposób rząd chce wpłynąć na wyniki czwartkowego zjazdu. - Nie mogę komentować czegoś, o czym oficjalnie nie wiem. Żadnych pism w tej sprawie nie otrzymaliśmy - dodaje zaś prezes PZPN Michał Listkiewicz. - Każdy widzi, że codzienna akcja przeciw związkowi i ciosy z różnych stron to nie przypadek. Dlaczego akurat teraz? Będzie zjazd, wybierzemy nowe osoby, dajmy im szansę. Jeśli ktoś koniecznie chce walczyć z ludźmi w PZPN, niech walczy. Ale niech nie niszczy związku. W umowie między PZPN a UEFA jest napisane, że związek, który zbankrutuje, traci prawo organizacji mistrzostw Europy. Czy komuś na tym też zależy? Listkiewiczowi chyba jednak mało kto już wierzy - oprócz światowych władz piłkarskich. To jednak wystarczyło, by wygrać rozgrywkę z rządem, który został zmuszony, by wycofać kuratora. Akcję skarbówki można określić więc jako specyficzną dogrywkę. PZPN zapowiada, że zjazd się odbędzie nawet za "pożyczone" pieniądze. Pytanie, czy w najbliższy czwartek nie zabraknie kandydatów do objęcia fotela prezesa jednej z najbardziej niepopularnych w Polsce instytucji. Szymon Kiżuk