- Rok 2007 zaczął się zawieruchą wokół arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Czy polski Kościół kończy ten rok w lepszej kondycji, niż go zaczął? Abp Kazimierz Nycz: To pytanie powraca i wielokrotnie już na nie odpowiadałem: kondycji Kościoła nie mierzy się ani ważnymi, ani nieprzyjemnymi zawieruchami - wydarzeniami jednorazowymi i przemijającymi. Kondycja Kościoła musi być mierzona w odniesieniu do jego zasadniczego celu. A celem Kościoła niezmiennie od dwóch tysięcy lat jest głoszenie Ewangelii, którą zostawił nam Chrystus jako drogę naszego życia. Jeżeli więc mam mówić o kondycji Kościoła, to tylko zadając sobie pytanie, czy dość i wystarczająco głosi to Słowo, czy wystarczająco pełni posługę miłości, czy jest wobec świata z jednej strony znakiem miłości Pana Boga, a z drugiej, kiedy trzeba, znakiem sprzeciwu. Z takim przesłaniem przyjechał do Polski w 1991 roku papież Jan Paweł II. My spodziewaliśmy się, że będzie nas chwalił za to, co się udało dokonać po 1989 roku. A on tymczasem stanowczo nas napominał, że wolność tylko wtedy jest prawdziwa, gdy oznacza zachowanie bożych nakazów. Jan Paweł II wspominał później, że tej nauki nie przyjęliśmy z entuzjazmem, a on poczuł się jak persona non grata. To jest nieustanne zadanie Kościoła: być znakiem sprzeciwu i głosić prawdę nawet nie w porę, nawet w poprzek ludzkich poglądów i oczekiwań. O co chodzi w życiu? - zobacz świąteczną rozmowę z kardynałem Stanisławem Dziwiszem - Głosić prawdę i stawać w prawdzie - do tego wzywał duchownych Benedykt XVI podczas swej pielgrzymki do Polski. Czy w sprawie lustracji polski Kościół stanął w prawdzie? Zmierzenie się z prawdą tamtych czasów nie jest jedynie problemem Kościoła. To jest problem Polski, zadanie nieodrobione w 1989 roku. A zadania nieodrobione mszczą się po latach. - Episkopat napisał w listopadzie, że ta sprawa dla polskich biskupów jest już zamknięta. Czy właśnie w ten sposób zadanie zostało odrobione? Na podstawie naszej dzisiejszej wiedzy opracowanej przez dwie komisje, wyjaśnianej przez samych zainteresowanych i w odniesieniu do wyznaczonych przez Episkopat kryteriów można stwierdzić, że wśród hierarchów polskiego Kościoła, których dokumenty były w IPN, nie ma żadnego przypadku, który by spełniał kryteria wystarczające do uznania kogokolwiek za współpracownika służb PRL szkodzącego Kościołowi lub ludziom. Sprawa jest więc zamknięta. Zawsze wychodziłem z założenia, że lustracja czy oczyszczenie nie oznacza ogłoszenia nazwisk "złamanych" księży w mediach. To byłoby nadużycie. Metodą rozliczenia z człowiekiem, który miał w pewnym okresie życia problemy i dylematy, którego tamten czas przerósł i który okazał się nieroztropny, jest moja rozmowa z konkretnym księdzem. I moje sumienie wyznacza mi, jak w danym przypadku postąpić i jak pokierować drogą duszpasterza, który się w przeszłości potknął. Nie wolno natomiast publicznie pozbawiać go dobrego imienia. - Czy Radio Maryja jest problemem Kościoła? Całkiem niedawno powiedział ksiądz arcybiskup, że w tej sprawie "jest już lepiej", a tymczasem ojciec Rydzyk nawołuje słuchaczy do antyrządowych demonstracji. Nie mieszajmy dwóch spraw. Czym innym jest Radio Maryja jako medium katolickie, a czym innym są działania gospodarcze podejmowane przez uczelnię ojców redemptorystów w Toruniu. Do takich działań każdy zakon i każda diecezja ma prawo. Każdej wyższej szkole coś można zarzucić: nawet wobec uniwersytetów w Polsce wysuwa się niekiedy zastrzeżenia, że np. przyjmują zbyt wielu studentów zaocznych itp. ... Kościół ma obowiązek zajmować się wychowaniem, prowadzi w Polsce własne uczelnie wyższe, a razem z państwem prowadzi wydziały teologiczne na innych uczelniach. Każda z takich instytucji od strony państwowej wymaga kontroli, a od strony podmiotu kościelnego porządku i czystości w dokumentach. Jeżeli poprzednie władze zawarły z uczelnią ojca Rydzyka jakąś umowę, to nowe oczywiście mają prawo ją sprawdzać i myślę, że ojciec Rydzyk tego się nie obawia. Niepotrzebnie jednak rozgorzała wokół tych spraw medialna dyskusja pełna zbędnych emocji. Z pewnością nie służy ona dobru społecznemu. - Mimo to nie wyobrażamy sobie, żeby wobec zapowiedzi kontroli jakichś dokumentów rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wezwał do marszu pod kancelarię premiera. Podtekst polityczny pojawił się, kiedy sprawę ewentualnej kontroli umów zawartych przez uczelnię redemptorystów upubliczniły na swoich czołówkach rozmaite media. Trudno się dziwić, że druga strona zareagowała emocjonalnie. Nie chcę nikogo rozgrzeszać, ale każdy rektor uczelni zaatakowany w sprawach uczelnianych działałby równie stanowczo, bo musi się troszczyć o swoje dzieło.