Jacek Kaczmarek powiedział w I Programie Polskiego <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">Radia</a>, że jeden z przynoszących im jedzenie Irakijczyków, oddał im kluczyki od samochodu i pokazał, że mogą uciekać. Wcześniej obaj Polacy przesłuchiwani byli przez Irakijczyków. Zostali oskarżeni o szpiegostwo. - Przesłuchiwano nas oddzielnie, ale wszystko jest w porządku, i ze mną, i z Jackiem. Obaj byliśmy bardzo dobrze traktowani, z wyjątkiem pierwszych chwil, kiedy skrępowano nam ręce taśmą klejącą i zawiązano nam oczy - relacjonował Marcin Firlej w TVN24. Kaczmarek powiedział, że będą chcieli teraz znaleźć miejsce, gdzie będą mogli się umyć i wyspać. Obaj są pod opieką sił koalicyjnych. Marcin Firlej był przydzielony do oddziału amerykańskiej piechoty morskiej, a Jacek Kaczmarek do oddziału wojsk, który jeszcze nie został przerzucony w rejon Zatoki Perskiej. Prawo międzynarodowe w znikomym stopniu reguluje status dziennikarzy, przebywających w rejonie konfliktów zbrojnych i zagrożonych podczas ich relacjonowania. W myśl prawa są oni traktowani jak cywile. Firlej: Irakijczycy traktowali nas dość dobrze Dwaj polscy dziennikarze zatrzymani wczoraj przez Irakijczyków czują się dobrze. Twierdzą, że byli dobrze traktowani. Dzisiaj obydwaj wydostali się z niewoli. - Czuję się dobrze, nie mam nawet siniaka ani zadrapania - powiedział Marcin Firlej swojej stacji TVN24. Jak twierdzi, Irakijczycy, którzy zatrzymali go i Jacka Kaczmarka z Polskiego Radia w poniedziałek ok. godz. 13 polskiego czasu, byli zdezorientowani: nie wiedzieli, kim są zatrzymani i dlaczego znaleźli się na ich drodze. Irakijczycy związali dziennikarzom ręce i zawieźli do najbliższej wioski na posterunek wojska. Polacy przekonali spotkanego tam oficera, że są dziennikarzami. -Wtedy rozwiązano nam ręce, zaczęto zupełnie inaczej z nami rozmawiać - relacjonował Firlej. Dodał, że Irakijczycy, z którymi się zetknął, dobrze kojarzyli Polskę, pamiętali, że Polacy budowali w ich kraju drogi i mosty. Dziennikarze zostali przewiezieni do miejscowości Al-Hillah. Wszyscy zapewniali ich, że jeśli uda im się udowodnić, że są dziennikarzami, to zostaną uwolnieni. - Nagle przyjechało kilku mężczyzn w cywilnych ubraniach, skrępowali nam ręce plastikową taśmą, zakryli oczy i zawieźli nas do jakiegoś budynku - opowiadał Firlej. Kiedy poluzował trochę opaskę, zorientował się, że są w szkole. Tam zostali przesłuchani; najpierw razem, potem każdy osobno. Po sprawdzeniu wszystkich dokumentów i przeszukaniu rzeczy Irakijczycy powiedzieli dziennikarzom, że skoro nie są żołnierzami, to nie będą traktowani jak jeńcy wojenni, lecz jak szpiedzy. Potem jednak zaprowadzono ich do innego budynku. Tam nikt już nie mówił o szpiegach i do Polaków zaczęto się przyjaźniej odnosić. Ludzie, którzy zaprowadzili tam dziennikarzy, przedstawili się jako pracownicy szkoły katolickiej. Obiecywali, że najprawdopodobniej następnego dnia dziennikarze zostaną wypuszczeni. Kiedy zostali sami w pomieszczeniu, zaczęły się amerykańskie bombardowania. - To było to, czego chyba najbardziej się obawialiśmy. (...) Obaj położyliśmy się przy ścianach i czekaliśmy; mniej więcej po półgodzinie przybiegł do nas jeden z Irakijczyków i zabrał nas do innego budynku - szkoły - wspominał wysłannik TVN24. Właśnie w szkole dziennikarze spędzili noc. Rano usłyszeli amerykański obstrzał artyleryjski. Wtedy przyszedł iracki nauczyciel, który oddał Polakom kluczyki do ich samochodu. Ruszyli do Nadżafu. Po drodze spotkali amerykańskich żołnierzy. Dziennikarze są teraz w Nadżafie. Nie wiedzą, czy będą się gdzieś przemieszczać. Kwaśniewski o uwolnieniu dziennikarzy Prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-aleksander-kwasniewski,gsbi,1492" title="Aleksander Kwaśniewski" target="_blank">Aleksander Kwaśniewski</a> podziękował rządowi i ministerstwu obrony za działania podjęte na rzecz uwolnienia polskich dziennikarzy zatrzymanych przez Irakijczyków. - Nie wiemy na razie, jakie są szczegóły uwolnienia dziennikarzy, ale najważniejsze, że są wolni. Życzymy im zdrowia - powiedział prezydent dzisiaj przed południem. Wszystkim dziennikarzom, którzy informowali o zatrzymaniu Firleja i Kaczmarka, podziękowała też telewizja TVN24. "Wasze relacje dodawały nam otuchy" - napisał redaktor naczelny stacji Adam Pieczyński. Po zatrzymaniu wczoraj obu dziennikarzy polskie władze zwróciły się o pomoc do Amerykanów i Brytyjczyków. Skontaktowano się także ze służbami dyplomatycznymi sąsiadującego z Irakiem Kuwejtu.