Brytyjska służba zdrowia boryka się z coraz większymi problemami. Zaledwie 26 ze 148 szpitali spełnia dziś podstawowe kryteria i zatrudnia więcej niż wymagane 36 położnych na tysiąc noworodków - pisze Gazeta. Coraz częściej pacjentkami brytyjskiego NHS-u są ciężarne imigrantki. "To one zabierają nam łóżka w szpitalach i korzystają z zasiłków" - piszą od dłuższego czasu gazety. Najwięcej antyimigranckich artykułów pojawia się w "Daily Mail", "Daily Express" i "Evening Standard". Jak twierdzi Simon Horner z instytutu badawczego Policy Exchange, nieprzygotowanie szpitali na tak dużą liczbę pacjentów nie jest tylko winą imigrantów. - Problemem jest to, że nikt nie przewidział otwarcia rynku pracy dla imigrantów, więc nikt nie wiedział, że będzie potrzebne coraz więcej usług dla ludzi młodych. W porodówki, żłobki, przedszkola nie inwestowano wystarczająco dużo, zakładając, że będziemy starzejącym się społeczeństwem. Jest odwrotnie. Problem będzie narastał, bo imigranci będą teraz mieli więcej dzieci - twierdzi Horner. Wzrost liczby urodzeń - choć cieszy demografów - jest przekleństwem polityków, bo niespodziewani mali goście to spore koszty. Wielka Brytania próbuje poradzić sobie z tym narastającym problemem, zachęcając do powrotu do pracy emerytowane położne. Minister zdrowia - Alan Johnson - zapewnia, że chętne do pracy położne dostaną 3 tys. funtów jako bonus za odwagę - czytamy w Gazecie Wyborczej.