Prezydent i lider PO uważają, że w obecnej sytuacji wybory jesienne są nieuchronne. Według szefa PO, stanowisko prezydenta jest "wystarczającą rękojmią", że dojdzie do wcześniejszych wyborów. Zdaniem Tuska, najlepszy byłby termin październikowy. Jednak prezydent i szef PO ustalili również, że przed samorozwiązaniem Sejmu uchwalić jeszcze należy pakiet niezbędnych obecnie ustaw. Migalski ocenił, że spotkanie prezydenta z Tuskiem przybliżyło nas do wyborów. Zauważył, że prezydent nie jest dysponentem głosów posłów PiS, ale jego wpływ na tę partię jest duży. Jeśli L. Kaczyński - zaznaczył politolog - podaje termin, to sam fakt przedterminowych wyborów wydaje się być przesądzony. W opinii Migalskiego, PiS będzie jednak odwlekało rozpisanie wyborów tak, by przez jakiś czas trwać w formule rządu mniejszościowego. Jego zdaniem, PiS będzie to robić by pokazać, że pozbyło się z rządu populistów i zyskać głosy, proponując ustawy będące "kiełbasą wyborczą" - mające służyć kupowaniu głosów najsłabszych ekonomicznie grup społecznych. Również zdaniem prof. Konarskiego PiS będzie chciało odwlekać moment rozwiązania Sejmu. Politolog zwrócił uwagę, że partia Jarosława Kaczyńskiego zdaje sobie sprawę, że wybory może wygrać PO. Poza tym - mówił Konarski - PiS nie jest gotowe do wyborów, bo nie wypełniło swojej misji, którą zapowiadało w kampanii wyborczej. Politolog przewiduje, że im później odbędą się wybory, tym lepszy wynik uzyska PiS, pochłaniając w dalszym ciągu elektorat LPR i Samoobrony.