Praktyka lekarza rodzinnego z Porozumienia Zielonogórskiego to de facto prowadzenie prywatnego interesu za publiczne pieniądze. Ale państwo, w tym przypadku NFZ i Ministerstwo Zdrowia, musi mieć pieczę nad wydawanymi pieniędzmi i nie może faworyzować jednej grupy zawodowej, a w tym konkretnym przypadku: części tej grupy, zrzeszonej w Porozumieniu Zielonogórskim. Skąd wziąć dodatkowe środki na spełnienie żądań lekarzy z PZ, szacowane przez prezesa NFZ na kilkaset milionów złotych? Bo przecież przekazanie ich prywatnym przedsiębiorcom z Porozumienia Zielonogórskiego oznaczałoby przesunięcie środków w ramach planu finansowego NFZ, czyli zabranie innym pacjentom po to, by lekarz - członek Porozumienia Zielonogórskiego - dostał w 2006 roku 20 proc. więcej niż dostawał w 2005 roku. Lekarz rodzinny dostaje z NFZ na każdego z nas średnio 5 zł miesięcznie, czyli 60 zł rocznie. Z pewnością niejednokrotnie jest tak, że niektórych swych pacjentów w życiu na oczy nie zobaczy, ale te 60 zł rocznie i tak otrzyma. Jeżeli do lekarza zapisanych jest, powiedzmy, 2500 osób (nie może być ich więcej niż 2750), otrzyma on 12 500 zł miesięcznie na prowadzenie praktyki. Jeżeli przychodnia jest większa i zatrudnia pięciu lekarzy, co zmniejsza koszty własne, opłat, zatrudnienia pielęgniarek i rejestratorek, a każdy z nich ma pod opieką 2500 pacjentów, to na konto przychodni trafia co miesiąc 62 500 zł. Niemało. Trudno przyjąć tłumaczenia przedstawicieli Porozumienia Zielonogórskiego, że za te pieniądze nie da się leczyć pacjentów. Zwłaszcza że w ostatnich latach obowiązków lekarzom rodzinnym ubyło, a środków przeznaczanych na świadczenia podstawowej opieki zdrowotnej przez lekarzy rodzinnych nie zmniejszono. Pierwotnie w ramach stawki mieli być dla pacjentów dostępni przez 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Obecnie przyjmują tylko w dni robocze od 8.00 do 18.00. Świadczenia nocne i świąteczne Fundusz kontraktuje (i opłaca) osobno. O tym fakcie jednak negocjatorzy Porozumienia Zielonogórskiego publicznie nie wspominają? Na to, by dogadać się z NFZ, Porozumienie Zielonogórskie miało sporo czasu. Wiadomo skądinąd, że podczas negocjacji z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia i NFZ uzgodniono większość kwestii merytorycznych. Negocjatorzy z PZ woleli jednak czekać ze swoimi żądaniami finansowymi do ostatniej chwili, by wszem i wobec ogłosić w mediach, jacy to urzędnicy z Funduszu są skąpi i bez serca. Oprócz gromów, jakie spadły na głowę szefa NFZ, Jerzego Millera, dostało się nawet ministrowi Zbigniewowi Relidze za to, że nie poparł ich żądań, opowiadając się rozsądnie za trzymaniem budżetu służby zdrowia w odpowiednich ryzach. Czy jednak taka postawa nie jest przypadkiem bliższa etyce lekarza rodzinnego? Pacjent z Podkarpacia (imię i nazwisko znane redakcji)