W Polsce rok rozliczeniowy rozpoczyna się i kończy w innym terminie niż w Wielkiej Brytanii. Inne jest także prawo podatkowe i zasady naliczania podatku. Tutaj obowiązek rozliczenia nałożony jest jedynie na osoby prowadzące działalność (firmy lub samozatrudnionych). W Polsce każdy musi się rozliczać, nawet pracownicy kontraktowi. Jeśli podatnik tego nie zrobi, to pożałuje. - Nie zapłaciłem podatku za 2004 rok, bo nie miałem pieniędzy. Moje kłopoty wynikały z nierzetelności kontrahentów - Kamil wspomina swoje doświadczenia jako polski przedsiębiorca. - Pisałem odwołania, prośby o rozłożenie na raty, nic nie pomagało. Byłem w finansowym dołku, a poborca podatkowy nieugięty. Musiałem zamknąć firmę i wyjechać za granicę. Nie było innego wyjścia. Kamilowi przez lata żal do bezdusznej skarbówki trochę minął. Ale strach pozostał. Takie przykłady można by przytaczać bez końca, krytykując nie tylko polskie prawo podatkowe, ale cały system wątpliwego wsparcia dla początkujących na rynku. Tylko po co? Zastanówmy się lepiej, skoro już tu jesteśmy, jak zdjąć z siebie to cyfrowe jarzmo i umilić sobie papierkowe życie. Urzędnik nie gryzie Mimo iż statystyczny brytyjski urzędnik patrzy na podatnika (i na jego pomyłki też) bardziej przychylnym okiem, Polakom ciężko jest przemóc wyżej wspomniane obawy. Do Inland Revenue można zadzwonić, podejść, zapytać, napisać maila. Można przyjść z koleżanką, z księgowym, który nas reprezentuje, z tłumaczem - nikt za to nie przekopie nam papierów na 5 lat wstecz bez powodu i uzasadnienia. Wraz z końcem października mija termin składania tradycyjnych (wypełnianych długopisem) zeznań podatkowych. Każdy prowadzący działalność na terenie UK musi się rozliczyć, niezależnie, czy ma podatek do zapłacenia, czy oczekuje zwrotu nadpłaconej kwoty. Wypełnienie formularza, mimo iż w języku angielskim, jest dużo prostsze, niż w Polsce. I bardziej przejrzyste. W przypadku odliczeń kosztów poniesionych z powodu prowadzenia działalności lub innych wątpliwości warto skorzystać z pomocy sprawdzonego księgowego. I tutaj zaczynają się schodki. Księgowy poszukiwany W gąszczu ogłoszeń drobnych i kolorowych przeciętny podatnik może zginąć. Historie mrożące krew w żyłach o oszustach różnej maści obiegły nie raz zielone Wyspy. I zapewne nie raz jeszcze niestety pojawią się ku przestrodze na łamach polonijnych mediów zainteresowanych losem migrującej Polonii. Jak zatem wybrać osobę, której bez ryzyka powierzymy nasze poufne dane? Czym się kierować, aby zyskać a nie stracić? Po pierwsze i najważniejsze: solidne biuro rachunkowe to podstawa. Takie z budynkiem, ludźmi, telefonem, stroną internetową - czyli takie, które nie zapadnie się dnia pewnego bez wieści. Brzmi to jak slogan, ale patrząc przez pryzmat ostrożności, wcale sloganem nie jest. Jest dobrą radą zbudowaną na doświadczeniu tych, którzy padli ofiarą bądź cudzej pomysłowości, bądź własnej naiwności. Albo też zwyczajnej oszczędności. Chcąc oszczędzić małą sumę, możemy tak naprawdę stracić dużo więcej. Księgowym z ogłoszenia może być przecież każdy. Nie sugeruję, że każdy doradca podatkowy ogłaszający swoje prywatne usługi jest oszustem, próbuję jednak poruszyć pokłady ostrożności i obudzić okruchy zdrowego rozsądku. Z prawnego punktu widzenia, sprawa jest prosta. Pełną odpowiedzialność za rozliczenie bierze na siebie osoba składająca podpis pod zeznaniem. I nie ma potem mowy o zbiorowej odpowiedzialności. Doradca pomagał, ale deklaracja jest nasza i to my ponosimy konsekwencje za ewentualne błędy. Księgowy bierze na siebie odpowiedzialność jedynie za błąd arytmetyczny. Pod warunkiem oczywiście, że jest to księgowy do odnalezienia. - Mogłoby się wydawać, że Polacy już się nauczyli, że nie powinno się ufać przypadkowym osobom, zwłaszcza w kwestii rozliczeń z Inland Revenue, ale życie pokazuje inaczej. Nadal przychodzi do nas mnóstwo osób z prośbą o pomoc, często wówczas, kiedy jest już na nią trochę późno. Nie zawsze uda się wszystko naprawić i w wielu przypadkach ludzie słono płacą za swoją lekkomyślność - opowiada Grzegorz Kubalańca z biura rachunkowego Sara-Int. W kraju, w którym urzędnicy mają ludzkie twarze, przejawy oszustwa, czy zaniedbania bywają surowo karane. Przy rozliczeniach ważne jest choćby to, w jakim sektorze pracujemy. Osoby pracujące w sektorze budowlanym (niezatrudnione na podstawie kontraktu, czyli umowy o pracę) powinny być zarejestrowane w programie Construction Industry Scheme. Podwykonawca-budowlaniec jest traktowany przez Brytyjski Urząd Podatkowy (HCMR) jako samozatrudniony (self-employed), więc sam rozlicza się ze swoich dochodów. Pracodawca nie płaci mu chorobowego ani pensji w czasie urlopu, potrąca natomiast z jego wypłaty zaliczkę na podatek. Taki system niewątpliwie ułatwia uiszczanie należności podatkowej, ponieważ zamiast jednej wysokiej kwoty płaconej raz w roku, zaliczka jest potrącana przy każdej wypłacie. Na potwierdzenie, że podatek został zapłacony, kontraktor powinien dać podwykonawcy certyfiat płatności do 19 każdego następnego miesiąca. Oznacza to w praktyce, że jeśli prace budowlane były prowadzone w styczniu, to do 19 lutego zleceniodawca wystawia ten dokument zlecioniobiorcy. Osoby pracujące w systemie cis mają odtrącaną zaliczkę na podatek, bądź też w szczególnych przypadkach mogą starać się o otrzymywanie zapłaty w kwocie brutto. Nawet za jednodniowe spóźnienie grozi karą w wysokości 100 funtów. Ci, na których nie jest nałożony obowiązek rozliczania się z urzędem, są w najkorzystniejszej sytuacji. Pracodawca płaci za nich podatek, zazwyczaj jednak nadpłaca, przez co jesteśmy stratni. Ale o zwrot nadpłaconej kwoty śmiało możemy się ubiegać. Wysokość kwoty można obliczyć samemu lub żeby mieć pewność, czy i ile nam się należy, możemy skonsultować się ze specjalistą. Możesz ubiegać się o odzyskanie podatku do sześciu lat wstecz. Ponieważ większość osób nie ma obowiązku składania zeznań podatkowych, nie ma kar za składanie ich z opóźnieniem. Choć na Wyspach pracownik zatrudniony rozliczać się nie musi, to powinien wiedzieć, że warto. Magda jest od 4 lat w Londynie i rozlicza się co roku. - Głupotą dla mnie byłoby nieodebranie swoich pieniędzy, które mi się należą - przyznaje i dodaje, że za każdym razem urząd przesyła jej czek na kwotę około 500 funtów. Kwota ta jest zależna od wielu czynników, więc co roku może być inna. Ale zastrzyk gotówki to chyba zawsze i dla każdego moment przyjemny i oczekiwany. Monika Adamczewska