Incydent, do którego doszło w środę po południu, opisała w piątek miejscowa gazeta "The Evening Telegraph". Namioty spalono pod nieobecność Polaków. Imigranci stracili cały dobytek. "Gdyby ktokolwiek przebywał w namiocie w chwili podpalenia, miałby nikłe szanse na przeżycie. W tym bezsensownym ataku mogło dojść do ludzkiej tragedii" - powiedział Will Collins z miejscowej straży pożarnej, która została wezwana do gaszenia pożaru. 30-letni Krzysztof H. powiedział gazecie, że Polacy pytali, czy mogą rozbić namioty i nie zakazano im tego. Mieszkając w namiotach nie sprawiali nikomu kłopotów, ale z niezrozumiałych dla siebie powodów stali się celem ataków gangu młodocianych wyrostków. Teren, na którym koczowali Polacy, należy do firmy deweloperskiej O&H Hampton. Jej generalny menedżer Roger Tallowin twierdzi, że firma nie była świadoma, iż na jej terenie ktoś rozbił namioty. Krzysztof H. przyjechał do Peterborough w poszukiwaniu pracy, ale jej nie znalazł, co zmusiło go do życia pod namiotem. Obecnie nie ma nic oprócz ubrania na sobie. Policja wszczęła dochodzenie. Peterborough jest dużym skupiskiem imigrantów z nowych krajów UE. Ludzie ci pracują na okolicznych farmach, w magazynach i w zakładach przemysłu spożywczego żywności. We wrześniu ub.r. w okolicy Peterborough w wyniku dotkliwego pobicia zginął 25-letni Polak Piotr B. Sprawców nie ustalono.