Publikujemy dziś wyniki dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez RMF i dziennik "Rzeczpospolita". Wyniki są przerażające: poseł Stanisław Kopeć przez lata budował w stargardzkim powiecie prawdziwy SLD-owski folwark. Tablica rejestracyjna jego samochodu z numerem 001 jest symbolem niepodzielnej władzy Kopcia. Posłowi 001, niczym agentowi 007, zawsze udaje się wyjść na swoje. Stanisław Kopeć piastuje wiele funkcji, również tych honorowych, choć z honorem nie mają wiele wspólnego. Kopeć oraz pan Ł. i pan F. A zatem Kopeć nr 1 to przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa. Przez lata wspierał on Zenona F., największego dłużnika Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, oskarżonego także o wyłudzenia kilkudziesięciu milionów złotych z banków. W jego sprawie Kopeć interweniował pisemnie nawet u ministra skarbu. PGR-y, którymi zarządzał Zenon F. mają często wskaźnik 90-procentowego bezrobocia. A sam Kopeć jest wiceszefem Krajowego Związku Byłych Pracowników PGR. Zaangażował się też w sprawę biznesmena Andrzeja Ł., oskarżanego o wyłudzenie tysięcy ton państwowego zboża. Dziś Zenon F. siedzi w areszcie, z zarzutem m.in. kierowania grupą przestępczą, a Ł. został aresztowany za wyłudzenia państwowego zboża. Kopeć, krzesełka i szpital Kopeć nr 2 to wiceprzewodniczący rady głównej Ludowych Zespołów Sportowych. Jak pisze na swoich stronach internetowych, sympatycy sportu zawdzięczają mu wymianę siedzisk na stadionie Pomorza Stargard. Ta sprawa (tzw. afera krzesełkowa) zakończyła się wyrokiem skazującym byłego członka władz wojewódzkich SLD, ówczesnego wicestarosty Stargardu Krzysztofa Ż. (protegowanego posła Kopcia) i skarbnika powiatu. Koledzy Kopcia z SLD - zdaniem sądu pierwszej instancji - wyłudzili wtedy ponad 90 tys. złotych. Kopeć i szpital Kopeć nr 3 to członek zarządu Wojewódzkiego Stowarzyszenia Diabetyków. Zadbał więc o to, by Stargard miał szpital z prawdziwego zdarzenia. Mury nowego budynku straszą już drugi rok, w środku nie ma sprzętu, a całą sprawą zajęła się NIK i prokuratura. Kopeć - jasnowidz i mieszkanie z ulgą Kopeć nr 4 to członek Związku Nauczycielstwa Polskiego, a Kopeć nr 5 to... honorowy inspektor policji. Pan poseł potrafi też przewidywać decyzje samorządu. Kiedy po bardzo atrakcyjnej cenie (280 m2 za 158 tys. zł) kupował lokal na mieszkanie, jak mówił - dla syna, w budynku po przychodni upadłych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, plan zagospodarowania przestrzennego nie przewidywał na tym terenie mieszkań. Po roku plan się zmienił. Dziś parter wyremontowanej nieruchomości poseł wynajmuje firmie ubezpieczeniowej. Kopeć przyznał, że po zakupie lokalu częściowo wykorzystał ulgę mieszkaniową za 2001 rok i odesłał nas do urzędu skarbowego, wiedząc, że zeznania PIT są tajne. - Nie wydaje mi się, żeby redakcje RMF i "Rzeczpospolitej" miały uprawnienia kontroli skarbowej - powiedział ironicznie. Rzeczywiście, dziennikarze nie mają takich uprawnień, ma je za to prokuratura, tym bardziej, że w urzędzie skarbowym dowiedzieliśmy się, iż wykorzystywanie ulgi mieszkaniowej przy zakupie lokalu przemysłowego jest niezgodne z prawem. Krzysztof Ż. trafia do sądu Stanisław Kopeć przez cztery kadencje swojej działalności w Sejmie stał się najbardziej wpływową osobą na Pomorzu Zachodnim. Wyraz temu dała funkcja barona, jaką do niedawna sprawował. Poseł, zanim rozpoczął czyszczenie dyrektorskich stanowisk z ludzi poprzedniej ekipy rządzącej, najpierw wziął się za porządkowanie swojego podwórka - starostwa w Stargardzie Szczecińskim, gdzie mieszka. Jego najbliższymi współpracownikami stali się członkowie zarządu powiatu, a przede wszystkim wicestarostowie odpowiedzialni za przetargi inwestycyjne, np. wspomniany wyżej Krzysztof Ż. Mieszkańcy Stargardu znają go jeszcze z innej sprawy. W czasie wymiany krzeseł na stadionie, w Morzyczynie pod Stargardem powstawała willa wicestarosty. Wykonawcą domu była ta sama firma, która instalowała na stadionie nowe krzesła: Termosystem ze Stargardu. By uniknąć podejrzeń, Krzysztof Ż. miał poprosić szefa firmy, aby ten znalazł innego głównego wykonawcę. I takowy szybko się znalazł. Stał się nim Andrzej Weremko ze Stargardu. Dziś Andrzej Weremko sądzi się z Krzysztofem Ż. o należne mu pieniądze. Za budowę domu nie dostał ani złotówki. Mało tego, były wicestarosta zdaniem Weremki oszukał go w obrzydliwy sposób. - Współpracowałem z firmą Termosystem i dostałem od pani prezes 5 tys. i na taką kwotę podpisałem oświadczenie, że otrzymałem te pieniądze. Potem zostało dopisane, że nie roszczę żadnych pretensji w stosunku do pana Ż. oraz że otrzymałem od niego 125 tys. złotych - powiedział Weremko. Reporter RMF chciał porozmawiać z Krzysztofem Ż. po wyjściu z sali sądowej, gdzie trwał proces z powództwa Weremki. Niestety, były wicestarosta po prostu uciekł z sądu i natychmiast udał się do biura posła Kopcia. Kopeć i Nikodem Dyzma Nowy wicestarosta - Mirosław Dawidowicz to też protegowany posła Kopcia. Mówi się o nim, że to współczesny Nikodem Dyzma, bo mimo sporej władzy, maturę zdał dopiero w ubiegłym roku. A Dawidowicz jest wicestarostą, szefem SLD w powiecie, członkiem zarządu wojewódzkiego SLD, członkiem rady krajowej SLD i wreszcie w ramach Rady Krajowej, członkiem najważniejszej z komisji - ideowej. Od tego człowieka zależy wszystko - mówią zniesmaczeni działaniami Dawidowicza jego partyjni koledzy. Mirosław Dawidowicz swojej partii zawdzięcza dosłownie wszystko: karierę, pieniądze, a przede wszystkim władzę. O Dawidowiczu zrobiło się głośno na początku lat 90. Jako szef komisji gospodarczej rady miasta Stargardu, lobbował na rzecz firmy Salomon, której szefował Stanisław P., oskarżony o wielomilionowe wyłudzenia. Dawidowicz zachęcał radnych, aby odsprzedali firmie Salomon poradzieckie lotnisko na warunkach przedstawionych przez tę firmę. Na szczęście do transakcji nie doszło. Dawidowicz jest także prezesem klubu Błękitni Stargard. Nie potrafił powiedzieć, skąd wpływały i wpływają pieniądze na rzecz klubu. Na piśmie udzielił enigmatycznej odpowiedzi: niniejsze pytania proszę kierować do dyrektora klubu. Odpowiedzi udzieli zarząd klubu. Mirosław Dawidowicz zarabiając jako wicestarosta 9 tys. zł, mając rodzinę i bezrobotną żonę, nie zaciągając kredytu, kupił mieszkanie w Międzyzdrojach za 60 tysięcy złotych. Co ciekawe, kupił je wyjątkowo tanio, bo inni mieszkańcy tego samego bloku płacili kilkadziesiąt tysięcy więcej. Wykonawcą mieszkania była firma Marbud, która należy do Bogdana Andrusieczki, poprzednika Dawidowicza na stanowisku prezesa Błękitnych. Andrusieczko twierdzi, że nie było żadnych zniżek: Przychodzi klient i kupuje - mówi, dodając, że być może wynegocjował niższą cenę. Warto dodać, że Marbud - dziwnym trafem - jest podwykonawcą budowy szpitala, najpoważniejszej inwestycji w starostwie stargardzkim.