Przypomnijmy, że po wyborach samorządowych w sejmiku na Podlasiu panował pat. PiS zdobyło tam 15 na 30 mandatów. Pozostałe 15 było rozłożone między KO (osiem mandatów), Trzecią Drogę (sześć mandatów) i Konfederację (jeden mandat dla Stanisława Derehajły). PiS negocjował z radnym Derehajłą i był już z nim "dogadany". W zamian za funkcję wicemarszałka, Derehajło miał głosować razem z partią Jarosława Kaczyńskiego. W dniu, w którym Sasin miał ogłosić tryumf PiS w regionie, nieoczekiwanie nastąpił zwrot akcji. Marszałkiem został Łukasz Prokorym z KO. Za jego kandydaturą głosowało dwoje radnych PiS: Wiesława Burnos i Marek Malinowski, którzy byli wcześniej kojarzeni z Krzysztofem Jurgielem. Jarosław Kaczyński wyciągnął konsekwencje już kilkanaście dni później. "Decyzją p. prezesa Jarosława Kaczyńskiego, z dniem dzisiejszym p. Krzysztof Jurgiel, członek Prawa i Sprawiedliwości w woj. podlaskim, został zawieszony w prawach członka PiS. Decyzja wchodzi w życie z dniem podjęcia" - ten suchy komunikat rzecznika PiS Rafała Bochenka, podany w czwartek wieczorem, wywołał w partii bardzo gorące emocje. Krzysztof Jurgiel zaskoczony W podlaskim PiS, podzielonym od lat, można było usłyszeć zarówno ulgę jak i wielkie niezadowolenie. Chociaż wśród powodów zawieszenia Jurgiela mówi się o jego pochlebnych wypowiedziach względem Zielonego Ładu, który w jego opinii "nie jest złym rozwiązaniem" czy pochwale "Marszu Tysiąca Serc" Donalda Tuska z ubiegłego roku, koronnym argumentem ma być utrata władzy w sejmiku województwa. Polityk PiS: - Szkoda mi Jurgiela, bo on tym razem nie miał z tym nic wspólnego. Pięć lat temu dał te osoby na listy, ale teraz nie miał już nic do powiedzenia. Ktoś inny układał listy na Podlasiu - słyszymy. Ten "ktoś inny" to Jacek Sasin, były wicepremier i minister aktywów państwowych, ale także szef podlaskich struktur PiS. To on odpowiadał za kształt list i to on dopinał koalicję w sejmiku. Obecnie Sasin nie chce jednak zabierać głosu w sprawie. Co innego Krzysztof Jurgiel. - Nie mam informacji formalnej o zawieszeniu mnie. Dowiedziałem się z sieci. Nie wiem, skąd taka decyzja, czekam na zarzuty. Zapytajcie prezesa, rzecznika prasowego, za co zawieszono Krzysztofa Jurgiela - powiedział Interii. - Prezes ma prawo zawiesić konkretnego polityka, ale nie znam motywów takiego postępowania. Potrzebuję formalnych powodów, wtedy są różne drogi dalszego działania - wyjaśnił. Ustępujący europoseł utrzymuje, że nie kontaktował się ani z Wiesławą Burgos, ani z Markiem Malinowskim. - To, co wybrzmiało odnośnie do Krzysztofa Jurgiela, nie jest prawdą. Od przynajmniej roku się z nim nie kontaktowałam. Widzieliśmy się ostatnio w cerkwi, podczas koncertu w Hajnówce. Zdecydowałam samodzielnie. Jacek Sasin również ze mną nie rozmawiał, jak żaden inny poseł - mówi nam wicemarszałek Burgos. Faktem jest, że kiedy PiS tracił władzę w Sejmiku Województwa Podlaskiego w partii rozpoczął się festiwal wzajemnych oskarżeń. Kto tak naprawdę zawinił? W regionie wpływami cieszyli się tak prominentni działacze jak Krzysztof Jurgiel, Jarosław Zieliński, były już marszałek Artur Kosicki czy były szef MEN, Dariusz Piontkowski. W to wszystko wszedł niedawno jeszcze Jacek Sasin, który był "jedynką" z Podlasia w wyborach do Sejmu. "Szkolne błędy". Krzysztof Jurgiel to dopiero początek? - Popełniono szkolne błędy i taki mamy efekt. Ta dwójka radnych jest od Krzysztofa Jurgiela, który pozostawał ostatnio w konflikcie z marszałkiem Arturem Kosickim. Marszałek Kosicki nie chciał się angażować w ich kampanię, poumieszczał im na listach swoich ludzi z urzędu, których ostentacyjnie wspierał, a ci się wściekali. Na koniec mieli usłyszeć ze swoich źródeł, że nie będzie dla nich miejsca w zarządzie województwa, więc postanowili zadziałać z wyprzedzeniem - relacjonował nam na gorąco jeden z rozmówców z wewnątrz PiS. Jarosław Kaczyński był bardzo niezadowolony z tego, co się wydarzyło na Podlasiu. Na jednym ze spotkań władz partii miał powiedzieć, że konsekwencje zostaną wyciągnięte. Zawieszenie Jurgiela nie było więc dla nikogo w PiS wielkim zaskoczeniem. Wszyscy zastanawiają się jednak, czy zmiany w strukturach nie będą głębsze. I czy w związku z tym Jacek Sasin może spać spokojnie. - Dowiózł, to co miał dowieźć, czyli dogadał się z Derehajłą. Skąd miał wiedzieć, że dojdzie do takiej zdrady? - broni Sasina jego zwolennik z PiS. W partii można jednak usłyszeć także zgoła odmienne opinie: - Ktoś, kto wpisywał panią Burnos i pana Malinowskiego na listy wiedział chyba, co to za ludzie i czym się "wyróżnili" w 2018 roku - mówi inny z posłów. Nasz rozmówca ma na myśli sytuację, która miała miejsce w podlaskim sejmiku po poprzednich wyborach samorządowych. Wówczas również wśród radnych PiS doszło o buntu. W efekcie wybrano nawet radnego PO przewodniczącym sejmiku (później go wymieniono). Przerwano wtedy głosowania, by nie dopuścić do wyboru marszałka. Bunt został stłumiony, radni przekonani. Wiesława Burnos i Marek Malinowski zostali wtedy członkami zarządu województwa. Dokładnie tak jak dziś. Kto zawinił? Nie tylko w PiS słychać o "koźle ofiarnym" Obecnie działacze PiS rwą sobie włosy z głowy i zastanawiają się, dlaczego Malinowski i Burnos znowu znaleźli się na listach wyborczych. - Skoro raz zdradzili, można było przewidzieć, że zrobią to ponownie. Zwłaszcza, że od zawsze byli skonfliktowani z częścią lokalnego PiS, więc byli słabym ogniwem. Nic dziwnego, że KO ich wykorzystała - podsumowuje jeden z podlaskich polityków. Ile w tym prawdy? Ponieważ politycy PiS oskarżają się nawzajem, zwróciliśmy się do "ojca politycznego sukcesu" PO na Podlasiu, czyli Krzysztofa Truskolaskiego, szefa lokalnych struktur ugrupowania Donalda Tuska. Parlamentarzysta przekonuje, że doskonale wie, kogo ograł. - To Jacek Sasin jest głównym powodem porażki PiS w województwie podlaskim i to on powinien być zawieszony. Do pary z Arturem Kosickim. Prezes Jarosław Kaczyński szukał kozła ofiarnego i losowo wypadło na Krzysztofa Jurgiela - uważa Truskolaski. - Ten ostatni nie uczestniczył w rozmowach sejmikowych. Nie rozmawiałem z nim jeden na jeden przez kilka lat, w zasadzie wcale. Osoby odpowiedzialne za negocjacje, ja i prezydent Białegostoku, nie spotykaliśmy z Jurgielem - twierdzi. Według działacza PO, europoseł nie miał nic wspólnego z zachowaniem radnych, którzy są z nim kojarzeni. - W sprawie zarządu województwa rozmawialiśmy bezpośrednio z Wiesławą Burnos i Markiem Malinowskim. Przypomnę tylko, że Artur Kosicki proponował im te same stanowiska, co my. Oni zachowali się rozsądnie, spodobała im się nasza wizja, plan rozwoju województwa - stwierdził Krzysztof Truskolaski. Politycy PiS, którzy są zwolennikami Jacka Sasina zwracają uwagę, że były wicepremier jest szefem podlaskich struktur PiS dopiero od listopada 2023 r. - Burnos i Malinowski to ludzie, którzy od lat funkcjonują w lokalnej polityce. Pozycje i funkcje, które sprawowali, zawdzięczają zupełnie innemu politykowi niż Jacek. Przecież blisko współdziałali przez całe lata - stwierdził jeden z naszych rozmówców. Kamila Baranowska, Jakub Szczepański --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!