Szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zażądał od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Leszka Millera spełnienia obietnicy przyspieszenia wyborów parlamentarnych, które miałyby się odbyć w czerwcu. - W najgłębszym interesie polskiego narodu i państwa jest możliwie najszybsze przerwanie układu, który Polską rządzi - podkreślił Tusk podczas dzisiejszego posiedzenia Rady Krajowej partii. Jak dodał, układ ten doprowadził kraj do kłopotów na skalę nieznaną od wielu lat. Według szefa PO, ugrupowanie udowodniło, że w sprawach ważnych dla Polski gotowe jest współpracować nawet z rządem Leszka Millera, jednak obecnie najważniejszą sprawą jest przerwania kadencji tego parlamentu, tego rządu i przystąpienie do czerwcowych wyborów. Nowemu przełomowi towarzyszyć powinny zmiany konstytucyjne, w tym uchylenie immunitetu parlamentarnego, a także wprowadzenie większościowej ordynacji wyborczej i jednomandatowych okręgów. Tusk wezwał, by Platforma mimo ok. 30 proc. poparcia społecznego nie spoczywała na laurach i zaapelował o coraz większy wysiłek. Szef ugrupowania zapewnił, że Platforma nie będzie "trampoliną" dla odchodzących członków SLD, którzy szukają nowej ścieżki kariery, bądź takich którzy zawiedli się na Sojuszu, bo jest za mało lewicowy, bądź tych, którzy nie przeszli weryfikacji partyjnej. - Tacy powinni pójść do spowiedzi albo kryminału - ocenił Tusk. Wiceprzewodnicząca PO Zyta Gilowska powiedziała, że Polsce grozi obecnie "epidemia zdziecinnienia i ucieczki od rzeczywistości". Według niej, obecnie upowszechniają się dwa scenariusze. - Jeden komiksowy z Samoobroną w roli skrzyżowania wielogłowego Supermana ze Spidermanem, a drugi baśniowy, w którym Polska jawi się jako kraina pełna przyjaźni, uśmiechu, kwiatków pod egidą Królewny Śnieżki. Nie pozwolimy na budowanie wirtualnych krain, które odwracają uwagę od grubych interesów różnych grup czy jednej grupy trzymającej władzę - podkreśliła Gilowska. - Żądamy powrotu do rzeczywistości i uczciwego odwołania się do woli narodu. Niech naród zdecyduje - oświadczyła wiceprzewodnicząca PO. Prezydent jest przeciwny wcześniejszym wyborom. - W tym roku, moim zdaniem, byłby to błąd, gdyż 1 maja wchodzimy do Unii Europejskiej, mamy wiele spraw i mamy jednocześnie solenną - jak wierzę - obietnicę lewicy, że wybory odbędą się w pierwszym półroczu 2005 r. - powiedział Kwaśniewski dzisiaj w Zakopanem. W opinii prezydenta nie można jednak wykluczać, że na poniedziałkowym spotkaniu Klubu SLD z premierem zapadną decyzje o zmianach kadrowych. - To będzie na pewno bardzo ważne, trudne i - w moim przekonaniu - bardzo merytoryczne spotkanie. Niewykluczone, że z decyzjami kadrowymi - powiedział. - Poseł Tusk może przygotować projekt ustawy o samorozwiązaniu Sejmu. Niech działa, a nie mówi o tym, co ma zrobić Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller - skomentował apel Platformy minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. Liderzy PiS i LPR - Jarosław Kaczyński i Roman Giertych - przypominają, że ich ugrupowania złożyły już do laski marszałkowskiej wnioski o samorozwiązanie się Sejmu. - Dziwimy się, że marszałek Sejmu nie wprowadza pod porządek tak ważnej uchwały - komentuje los wniosku LPR o samorozwiązanie się Sejmu Giertych. Jego zdaniem "świadczy to o tym, że marszałek chce w ten sposób uchylić się przed powiedzeniem opinii publicznej, że SLD twardo trzyma się stołków". Senator Henryk Dzido przypomina, że Samoobrona "wielokrotnie deklarowała, że jest za przyspieszonymi wyborami". - Nie wiem czy czerwiec tego roku to termin realny - zastanawia się Dzido. Niepokój senatora budzi też to, że PO "na fali wzrastającej w tej chwili popularności, chce wykorzystać to co uzyskała i zaczyna wprowadzać pewien niepokój w sferę gospodarczą państwa". - Bo wybory, jeżeli będą przeprowadzone w tej chwili, wprowadzą dalszy chaos na rynku społeczno-gospodarczym kraju - ostrzega Dzido. - Apel popieramy. Jeżeli będzie wniosek, będziemy za nim głosowali, choć notowania PSL nie są zbyt budujące; ale uznajemy, że rzeczywiście chyba jest tak, że ten układ rządowy, a w konsekwencji i parlamentarny, powoli wyczerpuje swoje możliwości - deklaruje jeden z liderów PSL Zbigniew Kuźmiuk. Pozostaje jednak sceptyczny. SLD do tej pory konsekwentnie odrzucał tego rodzaju wnioski, a bez zaangażowania klubu Sojuszu żaden taki wniosek w Sejmie przejść nie może - zwraca uwagę. O poparciu zapewnia też Kaczyński, chociaż - jak mówi - "przyłączamy się jakby do czegoś co sami zaproponowaliśmy". - Pamiętam tę propozycję złożoną przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera kilkanaście miesięcy temu: dotyczyła pewnego wspólnego ułożenia z opozycją najważniejszych spraw dla kraju i wtedy została przez opozycję wręcz wyśmiana. Nawiązywanie teraz do propozycji, którą kiedyś się zlekceważyło, moim zdaniem, nie jest zachowaniem zasadnym - uważa jeden z liderów Unii Pracy wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz. Dla Józefa Oleksego (SLD) "problem wyborów, ich terminu i samorozwiązania się Sejmu to problem wszystkich partii politycznych i będzie pewnie na ten temat w Sejmie dyskusja". Przypomina jednak o "sejmowej matematyce": tym właśnie uzasadniano - jak mówi - "odwrót od tej propozycji, bo uznano, że nie będzie możliwości formalnego przegłosowania wcześniejszego samorozwiązania się Sejmu". - Nadal więc będziemy się obracać w obszarze intencji, ale w tle musi zawsze być racjonalna wiedza o tym co można realnie przeprowadzić, a co byłoby tylko zawołaniem politycznym, nakierowanym na wywołanie takich czy innych odruchów społecznych - uważa Oleksy. Według Nałęcza, "na całym świecie jest tak, że kiedy rząd, koalicja, realizuje działania niepopularne, płaci za to cenę i poparcie zyskuje opozycja. A ten mechanizm działa dziś w Polsce, to opozycja domaga się natychmiastowych wyborów. Oczywiście nigdy nie mówi, że chodzi jej o to, żeby zająć ministerialne fotele, tylko powołuje się na interes kraju". - I na całym świecie jest też tak, że nikt się tym specjalnie nie przejmuje - dodaje wicemarszałek Sejmu. - Jestem trochę zdziwiony. Gdyby to mówił jakiś reprezentant partii skrajnej, nieobytej z wielką polityką, to bym to zrozumiał, że nerwowo przebiera do władzy. Ale jak to mówi człowiek, którego tak szanuję, jak Donald Tusk, stojący na czele tak poważnej formacji jak PO, to mnie to trochę dziwi - komentuje Nałęcz.