Liczne komentarze wywołała czwartkowa wypowiedź w RMF FM, że premier będzie kandydatem PO i faworytem w wyborach prezydenckich (2010 r.). Inni politycy Platformy ostrożniej mówili, że deklaracje w sprawie kandydatury Tuska są przedwczesne. Także zdaniem PSL, jest za wcześnie na takie spekulacje. Opozycja podkreślała, że oczekiwała raczej, że Tusk zajmie się rządzeniem krajem. Schetyna powiedział w piątek w radiowych "Sygnałach Dnia", że temat wyborów prezydenckich, został wywołany przez niedawny sondaż, w którym Tusk był ich faworytem. Wicepremier zaznaczył, że do wyborów prezydenckich jest jeszcze "ogromnie dużo czasu" - niemal trzy lata. - Dla nas najważniejsze jest teraz dobre prowadzenie rządu, rozwiązywanie problemów, potwierdzenie zaufania społecznego w dobrej pracy, którą będziemy wykonywać. Co będzie po tych kilku latach a przed wyborami prezydenckimi - zobaczymy - stwierdził. Podkreślił, że wcześniej będą wybory do Parlamentu Europejskiego oraz samorządowe. Jak mówił, "jest masę czasu", co - jak dodał - nie zmienia faktu, że korzystne dla Tuska sondaże są dla PO "bardzo sympatyczne - i tyle". Na pytanie, czy sondaże nie zbudują mechanizmu unikania konfliktów i niewykonywania odważniejszych ruchów przez obecną ekipę rządową, aby nie zmniejszyć szans wyborczych Tuska, Schetyna powiedział, że zawsze powtarzał, że jeśli PO podejmie się rządów i równocześnie powie, że "to jest tylko etap do prezydentury, która zaczyna się w 2010 - to na pewno przegra". - Dla nas ten rząd i wyzwania, które podejmujemy są najważniejsze. Co będzie w 2010 r.? To będzie za trzy lata, będą wybory prezydenckie, jestem przekonany, że kandydat PO będzie faworytem, bo potwierdzimy zaufanie, którym obdarzyli nas ludzie - powiedział polityk PO.