Dziecko chłonne jak gąbka od najbliższego otoczenia nabędzie języka, lecz nie tylko języka. Ono wchłonie światopogląd dorosłego, postawy, poglądy, typowe zachowania i z czasem, jeśli nie zostaną zweryfikowane uzna je za swoje. W ten sposób dosłownie "tworzymy" nasze dzieci. One stają się takie jak my, ze wszystkimi naszymi wadami i zaletami. Lepszy język, lepszy człowiek Jeśli nie będziemy mówić w domu po polsku, dziecko też nie nabędzie tego języka. Podobnie, jeśli z jakiś powodów żywimy uraz bądź niechęć do naszej "byłej" ojczyzny miejmy świadomość tego, że naszemu dziecku zaszczepimy taką postawę. Jeśli próbujemy odciąć siebie samych od swoich korzeni, odcinamy też nasze dziecko. Podobnie, decydując że dziecku wychowującemu się w Wielkiej Brytanii nigdy nie przyda się język polski dokonujemy wyboru za dziecko, nie dając mu szansy zdecydować samemu co jest dla niego najlepsze. "Czy dziecko będzie lepszym człowiekiem dlatego, ze potrafi pisać po polsku i zna życiorys Piłsudskiego?" Oczywiście, że nie. Nie będzie także lepszym człowiekiem biegle władając tylko językiem angielskim. Tylko od rodziców zależy jakim człowiekiem będzie dziecko. Niestety coraz częściej Polacy emigrujący próbują radykalnie odciąć się od wszystkiego co wiąże się z Polską, kompletnie nie zastanawiając się nad tym, że swoją postawą mogą skrzywdzić własne dzieci. Będzie Brytyjczykiem "Dzieci emigrantów urodzą się w UK, przyjaciół będą mieć w UK, pierwsze bajki w telewizji będą po angielsku, pierwsze lektury szkolne będą brytyjskie. Tata weźmie do brytyjskiego kina mama zabierze do brytyjskiego zoo. Będą czytały brytyjskie pisemka jako nastolatkowie, w Wielkiej Brytanii będą mieć pierwszą dziewczynę, pierwszy samochód i pierwsze piwo z ojcem." - takie opinie słyszymy od Polaków zamieszkujących UK. Odcinanie dziecka od kontaktu z Polską to przede wszystkim realizacja potrzeb rodziców, którzy za wszelką cenę próbują zmienić siebie samych na lepszych obywateli "świata". To jakie bajki dziecko będzie oglądać na emigracji, jakie książki będzie czytać i czy pójdzie z ojcem na brytyjski film w dużej mierze zależy właśnie od rodziców. W oglądaniu polskich bajek nie przeszkadza fakt, że mieszka się w Wielkiej Brytanii. Przeszkadza jedynie tym, którzy tego nie chcą. Zdrowy rozsądek Naturalnie, każdy ma prawo do podejmowania decyzji samodzielnie i nie możemy oczekiwać, że każdy jest patriotą. Jednak patriotyzm to jedno, a rozsądek to drugie. Część emigrujących Polaków wyraźnie rozgranicza te dwie kwestie. "Jeśli do kogoś nie przemawia argument patriotyczny, zawsze pozostaje argument ekonomiczny. Ja zabieram swój laptop i tam gdzie akurat mieszkam zakładam działalność i sobie tłumaczę. Do tego trzeba znać polski bardzo dobrze i utrzymywać stałe kontakty z krajem i żywym językiem. Ale nawet jeśli się nie chce być tłumaczem, można pracować w polskich filiach przedsiębiorstw zagranicznych, gdzie liczy się nie tylko znajomość języka i np. piśmienność w tym języku nie jest ważna, ale również zrozumienie kultury prowadzenia rozmów, ukryte treści w gestach i niuansach językowych, czy żartach, które wyczuje tylko człowiek, który tego języka uczył się od dzieciństwa, od rodziców, wyssał z mlekiem matki." Rezygnując z nauki języka polskiego musimy zdać sobie sprawę, że odbieramy dziecku możliwość chociażby na rozwój zawodowy związany z językiem polskim. Wszystko tylko dlatego, że czujemy niechęć do kraju, że wydaje nam się że sami najlepiej wiemy co jest dobre dla naszych dzieci. Również dlatego, że mamy nadzieję, że one będą myślały tak ja my, że w przyszłości podejmą tylko takie decyzje jakich to my oczekujemy. Rzeczywistość jednak, albo i na szczęście, szybko weryfikuje nasze plany i może okazać się że nasze dziecko zakocha się w polskiej dziewczynie, zasmakuje w polskim jedzeniu, zapragnie odwiedzić Kraków. Wtedy będzie miało pretensje do swoich rodziców, że kaleczy język polski, że w Polsce czuje się jak obcy? Wszystko tylko dlatego, że dla jego rodziców ważniejsze były ich własne poglądy niż rzeczywiście dobro ich dziecka. To dlatego że rodzice nie potrafili oddzielić kwestii patriotycznych od pragmatycznych. Angielski, żeby się nie wyróżniało "Córka w domu sama się polskiego nauczy. Do pogadanek z babcia raz na 2 lata nie potrzebne jej niuanse gramatyczne, zamiast słać ja do jakichś sobotnich szkółek wole na wycieczkę zabrać w weekend, a angielskiego na pewno zacznę uczyć juz w domu, żeby potem jak sierota nie stała w grupce polskich dzieci w (angielskim) przedszkolu." Aby dziecko dobrze czuło się w przedszkolu angielskim wcale nie musi znać języka angielskiego. Jedyne czego mu trzeba to odpowiedniego przygotowania emocjonalnego do nowej sytuacji. I tu ponownie wszystko zależy od rodziców. Próby nauczenia dziecka angielskiego "na siłę" mogą skończyć się zniechęceniem dziecka do tego języka. Wystarczy zadbać o płynne przejście dziecka między jednym światem a drugim, między tym co znane i oswojone a tym co obce. Do tego na pewno nie jest potrzebne zalewanie dziecka niepoprawną angielszczyzną, utrudniając mu tym samym przyswojenie w naturalny sposób obydwu języków. Druga rzecz związana z edukacją językową to przeświadczenie rodziców, że trzeba dziecko "uczyć" języka. Chodzi tu o formalną edukację, lekcje języka polskiego lub angielskiego, naukę gramatyki, ortografii, reguł językowych czy nawet ślęczenie nad podręcznikiem do historii po to, by wykuć na pamięć kim był Piłsudski. Edukacja językowa nie na tym polega. Języka się nabywa a nie uczy. W tym procesie gramatyka, ortografia a także wiedza związana z kulturą danego kraju po prostu "przychodzi sama". Jedyne co musimy zrobić to pozwolić by tak się stało. Magdalena Kaniewska-Matulewicz Pedagog, dyrektor metodyczny Przedszkola Polskie i Szkoły Języka Polskiego "Nasze Dzieci"