Premier Jarosława Kaczyński zapowiedział w sobotę po posiedzeniu Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości, że wybory powinny odbyć się na jesieni, a najdalszym terminem jest listopad. Mateusz Piskorski odnosi się do tej zapowiedzi sceptycznie. "PiS to nie parlament" - powiedział Piskorski. - Na szczęście parlament nie składa się wyłącznie z posłów Prawa i Sprawiedliwości. Rada Polityczna PiS nie jest organem, który podejmuje decyzję o przyspieszeniu wyborów. Pan premier, jako prezes PiS, może jedynie wskazywać na swoją wolę, że chciałby, żeby wybory odbyły się w październiku czy listopadzie - mówił rzecznik Samoobrony. - W naszym przekonaniu dążenie PiS do przyspieszenia wyborów jest rodzajem tak zwanej "ucieczki do przodu" przed rezultatami prac ewentualnej komisji śledczej. Powinna ona wyjaśnić cały szereg przypadków, w których zachodzi podejrzenie nadużywania służb specjalnych i budowana zrębów państwa policyjnego. PiS obawia się przyjęcia odpowiedzialności za to, co robił podczas ostatnich miesięcy i dlatego deklaruje, że najlepszym wyjściem będą wcześniejsze wybory - mówił Piskorski. Komentując wypowiedź Romana Giertycha po jego sobotnim spotkaniu z premierem o upadku koalicji Piskorski powiedział, że ta koalicja została zerwana już dawno. - Samoobrona nie jest już w niej od tygodnia, od podjęcia przez nas decyzji o uznaniu tej koalicji za zerwaną, trzeba tu podkreślić, zerwaną przez PiS. Nam zależało na budowie Polski solidarnej, a PiS-owi - na budowie Polski policyjnej. W sytuacji gdy PiS odszedł od programu koalicyjnego, np. blokując waloryzację rent i emerytur, ta koalicja straciła sens. To, co się dzieje obecnie, jest naturalną konsekwencją postępowania PiS - dodał Piskorski.