Losy serialowych postaci zostały zbudowane na bazie prawdziwych historii - tak zapewniają twórcy. Ten szkic Londynu jest jednak zbyt powierzchowny i jakby niedokończony. Życie rodaków zostało sprowadzone do wspólnego mianownika. W miejsce marzeń o wielkim świecie pojawiają się problemy rodzinne, finansowe, bo część osób wyjechała bez znajomości języka, zapewnionej pracy. Emigracja to nie tylko zmywak W serialu brakuje postaci, które udowodniłyby, że emigracja to nie tylko zmywak, zdrada, słaby angielski i polowanie na bogatego męża Brytyjczyka. Choć nie brakuje wśród osób, które wyjechały tych, którzy są prototypem stereotypów, to pokazywanie jedynie takich przykładów jest zbyt odważnym spłyceniem problemu. Zamiast polskich specjalistów, naukowców, wykształconych i dobrze mówiących po angielsku emigrantów - ludzi sukcesu, pojawiają się Polki zarabiające na życie ciałem, blondynki wynajęte z dowcipów na czas kręcenia serialu, mężczyźni nieudacznicy - zdradzani, bez pracy, wplątani w mafie. Czyli piramida stereotypów. Niby jak w życiu, ale jakoś sztucznie Serial "Londyńczycy" utrwala stereotyp Polaka-emigranta. Mamy blondynkę (Mariolę/Romę Gąsiorowską), która szuka bogatego męża, mamy "wzorową" matkę (Ewę/Gabrielę Muskałę), która wplątuje się w romans z hinduskim lekarzem (Zayedem) Jej mąż (Marcin/Robert Więckiewicz) nie zna w ogóle języka, a syn (Staś/Michał Włodarczyk) nie może się początkowo zaaklimatyzować w nowym środowisku. Jest chłopak, który podpada mafii (Wojtek/Marcin Bosak) i para, która wyjechała, żeby zarobić na wesele, ale związek rozpada się, gdy dziewczyna (Kinga/Maja Bohosiewicz) zdradza narzeczonego (Andrzeja/Lesława Żurka) z przyjacielem. Polki szukają bogatych mężów - zobacz fragment filmu Najmniej standardowymi postaciami są Paweł (Rafał Maćkowiak), Nina (Grażyna Barszczewska) i Darek (Przemysław Sadowski). Paweł podaje pomocną dłoń Asi, którą spotyka w samolocie do Londynu. Jest jednym z tych, którym udało się na Wyspach znaleźć lepszą pracę. Już sam fakt, że pomaga, pozwala wyjść poza stereotyp złośliwego Polaka, który chce wykorzystać każde potknięcie rodaka. Nina - przedstawicielka "starej emigracji" - wynajmuje pokoje imigrantom z Polski. Jej dom to schludne, przyjemne miejsce. Darek jest kombinatorem, który dobrze zna angielski i świetnie sobie radzi w nowej rzeczywistości. Koślawa rzeczywistość Pojawia się wiele zarzutów o to, że serial wykoślawia rzeczywistość. Szef Agencji Filmowej, Sławomir Jóźwik, broni "Londyńczyków": "To jest fikcja, która nie przedstawia obrazu całej polskiej emigracji. Zrobiliśmy serial fabularny, a nie dokument". Głos zabiera w tej sprawie również scenarzystka, Ewa Popiołek: "To nie jest dokument, to serial fabularny. Fakt, że w pierwszym odcinku było groźnie i dramatycznie nie znaczy, że nikt z naszych bohaterów nie posmakuje szczęścia w Londynie". A przejaskrawione historie - jak w każdym serialu - mają po prostu przyciągnąć widzów. - Trzeba było przykuć uwagę odbiorców ciekawą fabułą, bo serial to przecież produkt i należy go sprzedać - dodaje Popiołek. Czołówka serialu Londyn z pocztówki W filmie przewijają się obrazki z angielskich ulic, a także znane z pocztówek miejsca: stadion Wembley, London Eye. Są też takie motywy jak Victoria Station - miejsce, w którym wielu Polaków zaczęło nowe życie wysiadając a autokaru lub zamieniło swoje życie w koszmar. Dzięki budżetowi w wysokości 13,5 mln złotych niemal połowę scen udało się nakręcić w Londynie. "Bohaterowie przeżywają swoje historie na autentycznych londyńskich ulicach: w egzotycznym Soho i na polskim Ealingu, finansowych City i Canary Wharf, na robotniczym West End. Tłem wydarzeń jest zarówno bogate centrum Greater London, jak i biedne przedmieścia. Wszędzie tam można spotkać Polaków, którzy wtapiają się w multikulturowy tygiel Londynu" - czytamy na stronie itvp.pl. Product placement Serial naszpikowany jest jednak reklamą. Oto serialowe postaci udają się na Wyspy liniami lotniczymi LOT, podczas gdy rzeczywistość weryfikuje to usilnie serwowane widzom przekonanie. Większość osób latających na Wyspy do pracy wybiera tanie linie lotnicze. Product placement w takiej formie drażni odbiorcę w szczególny sposób. Widzowie, którzy oglądali kulisy pierwszego odcinka, zostali zaatakowani logo LOT-u aż 27 razy! Na plus Należy jednak docenić pomysł na zrealizowanie tego typu serialu oraz fakt nakręcania scen w Londynie. To duże i kosztowne przedsięwzięcie. "Pierwsza próba pokazania wielkiej fali emigracji po wejściu Polski do UE oraz wykształconych emigrantów pracujących poniżej swoich kwalifikacji" - czytamy w guardian.co.uk. Tylko czemu tak późno? To wszystko powinno się wydarzyć dwa lata temu... EKM