INTERIA.PL: Czy o taką Polskę, jaką dziś mamy, walczyły miliony członków "Solidarności"? Wiesław Chrzanowski: Siła "Solidarności", milionów ludzi, polegała na tym, że walczono przede wszystkim przeciw czemuś, komuś. Takie zespolenie jest niewątpliwe łatwiejsze. Podstawowym elementem tego ruchu i jego istotą był protest moralny, a nie konkretna wizja jakiejś rzeczywistości. I w tym zakresie można powiedzieć, że jest pewien zawód. Bo właśnie jeżeli chodzi kwestię moralną, można sformułować podstawowe zarzuty w stosunku do tego, co się działo przez ostatnie 15 lat. Zatracono pewne idee. Budowano Polskę w oparciu o wielkie układy, a mówienie że była to wolna gra, było niejako zewnętrznym szyldem. I to, co jest potrzebne, to powrót do tych elementów, które określamy jako etos - pewne wartości: jedność, patriotyzm, moralność. I tutaj dostrzegam pewien rys optymistyczny. Obserwuję od ubiegłego roku takie poruszenie pewnych strun dotyczących nie tego, jak się można urządzić, ale tego, jaka ma być Polska. W społeczeństwie pojawiły się elementy patriotyczne - chociażby zauważalne w ubiegłym roku podczas rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. W tym roku taka jedność zaistniała w obliczu śmierci Jana Pawła II. To nie jest ta siła, która sama przez się może doprowadzić do wielkiej przemiany, ale to jest wskazówka, że w społeczeństwie są tego rodzaju elementy. Czy w polskiej polityce liczy się jeszcze honor, uczciwość, moralność? To ma duże znaczenie i właśnie fakt, że w tej chwili większość społeczeństwa ma negatywny stosunek do polityki wynika z tego, że takich wartości jak uczciwość, honor i moralność w niej brakuje. To, że społeczeństwo tak reaguje, oznacza, że ma wizję tego, jaka ta polityka powinna być. Mówią, że polityka jest zła, ale jednocześnie nie twierdzą, że nie ma dla niej miejsca. I to jest bardzo ważne. Cały szereg takich negatywnych cech mają również przedstawiciele innych zawodów - nie tylko politycy. Jednak od pewnych grup żąda się szczególnych zachowań i szczególnych wartości. Być może te wymagania społeczeństwa spowodują, że w polityce znajdą się ludzie o trochę innym obliczu niż dotąd. Pan jest zwolennikiem budowy IV RP? Czy to coś zmieni? Same nazwy niczego nie zmieniają. Ponadto jest to niezgodne z polską tradycją historyczną, Nasza historia jest inna niż historia np. Francji, gdzie kolejne republiki powstawały po istotnych zmianach ustrojowych. Uważam, że ten projekt ma charakter bardziej pewnego sloganu propagandowego, jednak to wcale nie musi oznaczać, że za zmianą numeracji nie pójdą potrzebne daleko idące reformy. Istnieje jednak obawa, by każda kadencja parlamentu nie łączyła się z kolejną numeracją. Czy kolejna ekipa rządowa zdoła wyplenić łapówkarstwo, poradzić sobie z aferami, jakie wybuchły za rządów poprzedników i sama nie powtórzy ich błędów? Zawsze trzeba mieć nadzieję, że będzie lepiej. Idealnie na pewno nie będzie, takie jest życie. Jednak chociażby ze względu na to, co się działo przez ostatnie 1,5 roku - to wyczuliło, zmobilizowało społeczeństwo do obserwowania wielu zjawisk. W tej chwili wejść w te tory identycznie będzie rzeczą bardzo ryzykowną. Myślę, że nawet jeśli nie z wyższych pobudek, to chociażby z racji bardziej pragmatycznych celów politycy będą się tego bardziej wystrzegali. I może jeszcze w polityce nie nastąpiło rozbicie szeregu powiązań, bo to nie są powiązania, które powstają z dnia na dzień, ale takie, które mają jeszcze źródła w PRL-u i to właśnie z nimi wiązały się te afery. A to się zmienia. Jednak w tej chwili ten cały układ tamtego okresu uległ, jeżeli nie zniszczeniu, to po raz pierwszy poważnemu zarysowaniu. Sojusz Lewicy Demokratycznej też się zmienia, nowy młody przewodniczący i inne zmiany powstrzymały w jakimś stopniu tę zapaść. Jakiego prezydenta potrzebuje nasz kraj? Może takiego wyposażonego w dekrety? Ustrojowo najsilniejszym instrumentem oddziaływania prezydenta są weta. To obrona przed ewentualnym fałszywymi regulacjami albo przepisami, które mogą być groźne dla państwa, albo - jeżeli prezydent jest związany z ugrupowaniami politycznymi - dla jego ugrupowań. Uważam, że kiedy w parlamencie jest większość, która może obalać weta prezydenta, ta jego funkcja bardzo się kurczy. Natomiast przez ostatnie lata w Polsce ten wpływ prezydenta był bardzo istotny. Z tego instrumentu prezydent Kwaśniewski korzystał często w sposób skuteczny Jednak chodzi to, żeby nowy prezydent tymi ingerencjami nie destabilizował państwa, żeby dbał o jakość tego prawnego instrumentu, ale równocześnie nie zakłócał samego procesu realizowania pewnego programu politycznego. Niekiedy wytrącając jedną, drugą ustawę, można zdemontować program grupy rządzącej. Dlatego nowy prezydent to musi być człowiek o dużej odpowiedzialności i wielkim zrozumieniu swojej funkcji. Jest jeszcze jedna domena prezydenta - polityka zagraniczna. Jednak to dziedzina, która w ostatnich latach budziła najmniej napięć, co nie oznacza, że ich zupełnie nie było. Gdyby mógł Pan zmienić coś naprawdę ważnego w kształcie naszego kraju, co by Pan wybrał? Co szczególnie doskwiera zwykłym obywatelom? To, co nam doskwiera i co jest naszą największą klęską - to bezrobocie - największe w Europie. Mówienie o cudzie gospodarczym, jaki rzekomo u nas był w latach transformacji, tłumaczenie, jak gdzie indziej się to nie udało, jest dla mnie trochę obłudne. Bo to jest chyba to, co najbardziej decyduje o pewnym patrzeniu na rzeczywistość społeczną. I trzeba powiedzieć, że jest to również problem braku solidarności, chociaż ta rzeczywistość zaczęła się właśnie od niej. To pozostawienie wyboru - albo socjalizm, albo kapitalizm - uważam, że ten podział jest względny. Nie ma idealnego modelu. Każdy model musi być dostosowany do szczebla rozwoju danej gospodarki, danego społeczeństwa. Drugim takim elementem, naszą bolączką jest rozpiętość statusu materialnego obywateli. W tej chwili te dysproporcje są ogromne. Przyzwyczailiśmy się w okresie socjalistycznym, że zarobek to jest tylko to, co służy konsumpcji. Teraz to wygląda trochę inaczej. I trzeba oczywiście rozumieć, że w gospodarce kapitalistycznej muszą być grupy, które gromadzą kapitał, żeby inwestować. Jednak na pewno powinniśmy robić wszystko, aby to bezrobocie malało i ta rozpiętość statusu materialnego była mniejsza. I troska o to powinna znajdować swe odbicie w poczynaniach gospodarczo-politycznych.