Rada Polityczna przyjęła w sobotę uchwałę o zgodzie na przedterminowe wybory. Politolog w rozmowie z PAP przyznał, że w ostatnich dniach sytuacja rzeczywiście wygląda tak, jakoby PiS podejmował działania, które mogłyby w efekcie skończyć się przedterminowymi wyborami. Jego zdaniem jednak to głównie gra, która polega na pokazaniu części elektoratu PO, który "zieje niechęcią" do PiS, że koalicja PO-PiS to najbardziej prawdopodobna koalicja w przyszłości. - W ten sposób PiS chce zniechęcić wyborców Platformy do głosowania na tę partię - uważa Markowski. Nawiązując do spotkania lidera PO z prezydentem Lechem Kaczyńskim wyraził opinię, że Donald Tusk został "wykorzystany" w tej grze. - To, że rada polityczna PiS zdecydowała o możliwości przeprowadzenia wcześniejszych wyborów, o niczym nie świadczy. W obecnej sytuacji nie widać możliwości zgromadzenia w Sejmie 307 posłów, którzy by zagłosowali za samorozwiązaniem parlamentu - uważa politolog. - Po tym, jak potraktowano Kaczmarka, po tym co wychodzi na jaw na temat relacji Ziobry z Wassermanem, to nie ma wątpliwości, że nie jest to żadna walka z komunizmem czy postkomunizmem, tylko walka PiS o władzę - dodał. Jeśli jednak dojdzie do wyborów to - w opinii Markowskiego - 10- procentowa przewaga PO nad PiS może bardzo szybko stopnieć. - Dlatego, że politycy PiS, którzy będą prowadzili kampanię wyborczą są - delikatnie mówiąc - sprytniejsi i, co bardziej bolesne, posuną się do wszystkiego, żeby wygrać - powiedział.