Bieszajew uważa, że organizatorami akcji są krewni Arbi Barajewa, który porywał ludzi dla okupu i współpracował z rosyjskimi służbami specjalnymi. Wiceprzewodniczący czeczeńskiego parlamentu mówi, że ci ludzie są bezwzględni, dlatego należy z nimi przede wszystkim rozmawiać, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi. Myślę, że groźby które oni przedstawiają są bardzo realne. - Może zginąć wiele osób, jeśli Rosjanie wybiorą wariant siłowego rozwiązania tej sytuacji - mówi Bieszajew. Dodaje, że jednoznacznie potępia ten akt terroru, ale rozumie motywy działania napastników: tłumaczy, że naród czeczeński jest od wielu lat zakładnikiem Rosjan, że wojna pochłonęła tysiąc niewinnych ofiar, że popchnęła ich do tego sytuacja, która nie ma rozwiązania. Wiceprzewodniczący parlamentu Czeczeni dodaje, że skontaktował się z Czeczenami mieszkającymi w Moskwie, i prosił ich o zrobienie wszystko, co tylko możliwe, aby nie dopuścić do masakry. Przyznał jednak, że ani on, ani nikt z władz czeczeńskich nie jest w stanie kontrolować wszystkich bandytów.