Panele fotowoltaiczne na dachu bazyliki św. Brygidy są widoczne tylko z jednej strony - od ulicy Stolarskiej, na wysokości skweru Gyddanyzc. Ksiądz Ludwik Kowalski podkreślił w rozmowie z "Zawsze Pomorze", że starał się, aby były zamontowane w takim miejscu, aby nikomu nie psuły widoku i nie zdawał sobie sprawy z tego, że instalacja jest w ogóle widoczna. - Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Trzeba w takim razie rozważyć przesunięcie ich jeszcze bardziej w głąb, w kierunku prezbiterium. To nie powinno być bardzo trudne, bo montowane są na aluminiowych szynach - powiedział w rozmowie z portalem. Panele słoneczne na dachu bazyliki św. Brygidy Proboszcz podkreślał, że zdecydował się na zamontowanie paneli, ponieważ chciał zaoszczędzić na rachunkach za energię, które sięgały niemal 15 tys. zł. Jednak ja przyznaje sam duchowny nie zapytał o zgodę na taką inwestycję konserwatora zabytków. Ks. Kowalski argumentował, że kościół św. Brygidy po II wojnie światowej był niemal całkowicie zrujnowany i choć jego zewnętrznej bryle przywrócono dawne kształty, dach jest zupełnie nowy, zbudowany w latach 70. XX w. Inne zdanie w tej kwestii ma jednak pomorski wojewódzki konserwator zabytków Igor Strzok, który w rozmowie z "Zawsze Pomorze" wyraził swojej zaskoczenie decyzją księdza. - Fotowoltaika na dachu św. Brygidy? Jezus, Maria! - skomentował. - Nie po to odmawialiśmy zakonnikom od świętej Katarzyny dwa lata temu, żeby teraz pozwalać księdzu Ludwikowi. To jest nieporozumienie. Wszyscy obywatele są jednakowi wobec prawa, nie może tak być że jednym wolno innym nie - dodał konserwator. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!