Ten dziwny poseł PO stale próbuje - jak wiadomo - zwrócić na siebie uwagę. Używa do tego rozmaitych sposobów. Wibratory, łby świni, koszulki z prowokującymi napisami, oszczerstwa itd. Cel osiąga - dziennikarze obficie komentują, nie zapominając, żeby za każdym razem skrytykować "przekroczenie granic przez ekscentrycznego polityka Platformy". Im Palikot bardziej się wygłupi, tym jest ostrzej krytykowany. I obficiej oczywiście. I tak dookoła Wojtek. Na tym tle śmiesznie doprawdy wypadły - sformułowane w podniosłym i ultymatywnym tonie - stanowcze apele Cezarego Michalskiego i innych komentatorów "Dziennika" do Donalda Tuska, żeby powstrzymać Palikota (tak jakby publicyści "Dziennika" nie wiedzieli, że Palikot nie przez przypadek ma przyzwolenie od PO na swoje występy, bo doskonale wciąga w swoje szambo przeciwników z PiS, na czele z prezydentem). Wydrukowane gdzie? Na pierwszej stronie. A więc kolejna "jedynka" do skoroszytu głupola z PO. Ale nie tylko. Bo następnie "Wyborcza" opisała, jak to z zażenowaniem przyjęła wystąpienie "Dziennika" na temat Palikota. I skoroszyt pęcznieje. Palikot się cieszy. A Donald Tusk stroi poważne miny i obiecuje, że tym razem to już na pewno upomni urwisa z Platformy. Można by do tego skoroszytu dołączyć oczywiście i ten komentarz, ale szczęśliwie nie jest on aż tak wartościowy medialnie, żeby mógł się Palikotowi przydać. Powiedzmy więc sobie na spokojnie, nie próbując dogonić własnego ogona, że poseł z PO dawno zrezygnowałby z robienia z siebie naczelnego idioty polskiej polityki, gdyby media zamiast krytykować go, po prostu go ignorowały. Palikot jest lepszy niż wszystkie kodeksy etyki dziennikarskiej razem wzięte, bo organizuje najlepszy sprawdzian dla polskiego dziennikarstwa. Jeśli media nie zamieniły się jeszcze w środki masowego przekazu prymitywnej rozrywki, powinny nałożyć na Palikota embargo. Tymczasem trwa niepisany układ między Palikotem i mediami, w którym jedna strona karmi drugą, kosztem jakości sfery publicznej. A później zatroskani dziennikarze i publicyści narzekają na niski poziom debaty w Polsce. Coraz bardziej Palikot staje się symptomem słabości nie polskiej polityki, ale polskiego dziennikarstwa. Michalski powinien swój apel skierować do swojego naczelnego i kolegów po fachu, a nie do Tuska. Byłoby to równie nieskuteczne zapewne, ale przynajmniej mniej obłudne. Sławomir Sierakowski