- Jestem bardzo zdziwiony, że niektórzy krajowi dziennikarze, historycy oraz byli wysocy oficerowie LWP wypowiadają się w takim właśnie duchu, wyrywając z książki pojedyncze zdania i budując na nich takie tezy, jakie im politycznie pasują - powiedział Kukliński. Kukliński nie zamierzał prostować fałszywych opinii, formułowanych często bez jej przeczytania w całości, przed ukazaniem się książki Weisera w polskim przekładzie, Pułkowinik był natomiast zaskoczony łatwością, z jaką wyciąga się daleko idące wnioski na podstawie wyrwanych z szerszego kontekstu zdań i wybiórczo cytowanych dokumentów. Dotyczyło to - wg niego - zwłaszcza najbardziej dyskutowanego w krajowych mediach wątku zagrożenia Polski interwencją Armii Czerwonej w latach 1980-1981. - Mogę to wytłumaczyć - w przypadku generalicji LWP - jedynie chęcią obrony życiorysów. Prawdy nie da się jednak zakłamać i prędzej czy później zawsze wychodzi ona na światło dzienne, kompromitując ludzi, którzy w przeszłości zdradzili swoją ojczyznę, a dziś brak im odwagi przyznać się do swej słabości - zaznaczył pułkownik w rozmowie z dr. Bukowskim. Kukliński przypomniał, że już w czasie swej podróży po kraju w 1998 r. dość precyzyjnie wyjaśniał ten problem. Podkreślał wówczas wielokrotnie, że sowieckie kierownictwo było tuż przed 13 grudnia 1981 r. całkowicie pewne lojalności generała Wojciecha Jaruzelskiego i miało - uzasadnione całą jego postawą życiową - przekonanie, że zdoła on zdusić niepodległościowe dążenia Polaków wyłącznie podległymi mu siłami. O wkroczeniu Armii Czerwonej nie było więc już wtedy mowy. Jasno i wyraźnie wynika to z kompletu opublikowanych obecnie dokumentów, jakie przekazał on CIA w latach pełnienia swej patriotycznej misji. Kukliński chciał jak najszybszego wydania polskiego przekładu "Tajnego życia", które pnie się obecnie bardzo szybko na liście amerykańskich bestsellerów. Dopiero wtedy będzie - jak mówił- możliwa rzeczowa dyskusja i dokonywanie rozsądnych, bo opartych na dokumentach, interpretacji wydarzeń z lat 70. i 80. ubiegłego stulecia.