Radni PiS w Gdańsku Przemysław Majewski i Andrzej Skiba zwołali w środę konferencję prasową ws. zawiadomienia prokuratury dotyczącego postępowania przetargowego na projekt "Opływ na wypasie". Sprawa wynajmu owiec za 150 tys. zł i projektu "Opływ na wypasie" została nagłośniona w ubiegłym tygodniu przez polityków. Stało się to po tym, gdy lokalne portale obiegł film ze zdjęciami kosiarki w miejscu, gdzie pasły się owce (projekt Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni miał m.in. promować ekologiczne metody strzyżenia traw). Wówczas to radni PiS w Gdańsku poddali pod wątpliwość przejrzystość postępowania ofertowego w tej sprawie, a prezydent Gdańska zapowiedziała wówczas kontrolę w Gdańskim Zarządzie Dróg i Zieleni. Gdańsk a "Opływ na wypasie". Ustalenia We wtorek Radio Zet podało, że urzędnikiem odpowiedzialnym za zapytanie ofertowe w sprawie projektu "Opływ na Wypasie" był Jerzy Burdyński z GZDIZ i jest on jednocześnie wspólnikiem w firmie HB Soda Pomorze - zajmującej się oczyszczaniem powierzchni. Radio ustaliło, że wypożyczone owce należą do wspólnika Burdyńskiego. W rozmowie z Radiem Zet przedsiębiorca powiedział, że przekazał swoje piętnaście owiec nieodpłatnie firmie Kamiś z okolic Przywidza, która wygrała w tej sprawie zapytanie ofertowe - firma Kamiś zajmuje się między innymi wulkanizacją samochodów ciężarowych i odbiorem odpadów budowlanych. Radny Przemysław Majewski podczas środowej konferencji prasowej stwierdził, że władze Gdańska mają problem z tym, iż nie dopilnowały urzędnika, który prowadzi działalność gospodarczą i wielokrotnie jego firma uczestniczyła w zapytaniach ofertowych GZDiZ i m.in. otrzymywała dofinansowanie z budżetu miasta. Dodał też, że wbrew temu, co mówił lokalnym mediom szef spółki Kamiś, owce nie należą do niego, a do wspólnika urzędnika GZDiZ ze spółki HB Soda Pomorze. - Nie ma możliwości, żeby gdańskie władze, czy chociażby kierownictwo GZDiZ nie wiedziało o tym, że ich pracownik, który jest znanym pracownikiem i koordynował wiele projektów, prowadzi firmę, która uczestniczy w wielu przetargach - podkreślał Majewski i dodał, że zwolniony w środę dyscyplinarnie pracownik nie jest jedyną "czarną owcą" w tym stadzie. Andrzej Skiba z kolei podał, że urzędnicy GZDiZ byli na tyle bezczelni, że zamówienia przetargowe komentowali na swoich profilach w social mediach. - Będziemy chcieli zrobienia daleko posuniętego audytu w GZDiZ, jak i w innych miejskich jednostkach, bo takich +czarnych owiec+, niestety może być znacznie więcej - tłumaczył Skiba. "Odpływa na wypasie" a owce. Urzędnik zwolniony dyscyplinarnie Radny Majewski dodał też, że w środę składają zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień przez urzędnika GZDiZ do prokuratury. - Mamy uzasadnione podejrzenia, że doszło do nadużycia władzy. Że urzędnik wykorzystując swoje możliwości w GZDZ, mógł dopuścić do tego, że zamówienie publiczne zostało wykonane w sposób nieprawidłowy - mówił Majewski i dodał, że radni PiS składają też do CBA wniosek o kontrolę w GZDiZ. Pół godziny przed konferencją radnych PiS briefing zorganizował też rzecznik UM w Gdańsku Daniel Stenzel. Ujawnił, że pracownik GZDiZ odpowiedzialny za postepowanie ofertowe ws. wypasu owiec podpisał standardowe oświadczenie osób biorących udział w przetargach, że nie pozostaje z wykonawcą w żadnym stosunku prawnym bądź faktycznym. Stenzel powiedział też, że pracownik GZDiZ został zwolniony w trybie dyscyplinarnym. - Najprawdopodobniej w środę zostanie złożone do prokuratury doniesienie o poświadczeniu nieprawdy w dokumentach urzędowych - powiedział Stenzel i dodał, że kontrola w GZDiZ zostanie rozszerzona o wszystkie umowy, które były procedowane przez tego pracownika, co najmniej od 2019 r., bo od tego roku prowadzi firmę. Rzecznik magistratu stwierdził też, że odpowiedzialność innych osób z GZDiZ zostanie zweryfikowana po wynikach kontroli.