Przypomnijmy, że po próbie wprowadzenia przez PiS ograniczeń dla dziennikarzy w Sejmie, protestach opozycyjnych polityków i wykluczeniu z obrad posła PO Michała Szczerby, wieczorem 16 grudnia opozycja zablokowała sejmową mównicę. Przed Sejmem zgromadził się tłum protestujących. W nocy uczestnicy zgromadzenia blokowali wyjazd polityków PiS z parlamentu. Jarosław Kaczyński sugerował, że te wydarzenia to próba siłowego obalenia władzy. "Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej. To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Nie wiem, jak można Polsce życzyć krwawych rozruchów. Ale, widać, tam żadnych hamulców nie ma" - mówił wówczas prezes PiS. Z kolei TVP wyemitowała film pod tytułem "Pucz". Jak podaje Onet, po trzech latach śledztwa "można powiedzieć z całą pewnością: prokuratura puczu nie znalazła i już nie znajdzie".Sześciu uczestników protestu jest podejrzanych o wtargnięcie na teren Sejmu, czyli tzw. naruszenie miru domowego. Żadnemu z nich nie postawiono zarzutów dotyczących próby obalenia władzy.W odrębnym postępowaniu siedem osób jest oskarżonych o znieważenie reporterów, naruszenie ich nietykalności cielesnej oraz utrudnianie krytyki prasowej.Śledczy umorzyli też postępowania dotyczące przypadków poturbowania kilku posłów.