Mistrzyni olimpijska w siedmioboju z Sydney z 2000 roku Denise Lewis przebiegła z płonącą pochodnią przez bramę na Downing Street i wręczyła ogień mężczyźnie na wózku inwalidzkim. Przekazanie pochodni obserwowali brytyjski premier Gordon Brown i minister Tessa Jowell, która odpowiada za przygotowania do igrzysk w Londynie w 2012 roku. Jednocześnie przed biurem premiera trwały przepychanki demonstrujących z policją. Ludzie nieśli tybetańskie flagi i tabliczki, m.in. z napisami "Nie dla olimpijskiego ognia w Tybecie". W protestach uczestniczyli także działacze i sympatycy prześladowanej w Chinach sekty Falun Gong oraz Kampanii na rzecz Birmy. W Birmie we wrześniu doszło do brutalnego stłumienia masowych protestów przeciwko rządzącej juncie, popieranej przez ChRL. Według policji w Londynie aresztowano 30 osób podczas niespełna dwugodzinnej sztafety z ogniem olimpijskim, symbolizującym pokój i harmonię. Do ochrony sztafety z ogniem skierowano w Londynie dwa tysiące policjantów. Wzdłuż trasy widać też było dziesiątki ubranych na niebiesko-biało przedstawicieli Chin. Demonstrującym przeciwko represjonowaniu Tybetańczyków przez Chiny kilkakrotnie udało się przerwać kordon. Na swobodne przemieszczanie się pozwalano tylko prochińskim działaczom. Rano aresztowano w brytyjskiej stolicy dwie osoby, które usiłowały gaśnicami przeciwpożarowymi zgasić ogień olimpijski podczas sztafety w centrum Londynu. Podczas innego incydentu jednemu z protestujących niemal udało się przechwycić pochodnię, lecz natychmiast zajęła się nim policja. Kilka innych osób rzuciło się na ziemię na trasie ognia. Premier Brown oparł się naciskom, by nie uczestniczyć w ceremonii powitania olimpijskiego ognia na Downing Street. Przed londyńskim odcinkiem sztafety przywódca brytyjskich liberalnych demokratów Nick Clegg nazwał udział Browna w uroczystości "całkowicie niestosownym". W sobotę Brown, który nie zamierza bojkotować ceremonii otwarcia olimpiady w Pekinie, powoływał się na to, że przecież Dalajlama XIV nie wzywa do jej bojkotu. Z udziału w ceremonii część znanych brytyjskich osobistości wycofała się na znak solidarności z tybetańskimi działaczami niepodległościowymi i aby zaprotestować przeciwko łamaniu praw człowieka przez Chiny.