Założyciele bloga "Polandian" (www.polandian.wordpress.com) bardzo okrutnie i szczerze rozprawiają się z Polakami. Dlatego polski czytelnik musi się uzbroić w cierpliwość, bo twórcy - grupa obcokrajowców - analizują nas z bezwzględną wnikliwością wytrawnych badaczy obcych kultur. Między innymi Polandianie omawiają i w niektórych przypadkach dekonstruują mity, jakie obowiązują wśród przyjezdnych. Zgromadzono ich na stronie wiele: mit o urodzie Polek (zrelatywizowany - są bardzo zadbane i kobiece w sposób troszkę staroświecki, ale przez to bardzo atrakcyjny dla płci przeciwnej), o tym, że polscy kierowcy umieją jeździć (obalony), że Polacy dużo piją (obalony, najwięcej na świecie piją Australijczycy, Polacy nawet nie mieszczą się w pierwszej dziesiątce) czy, że w Polsce jest zawsze zimno (obalony, wreszcie wyjaśniono obcojęzycznym czytelnikom, że Polskę cechuje klimat umiarkowany z akcentem kontynentalnym - czyli gorące lata i mroźne zimy, coś, czego nas, Polaków, uczono w szkole) i bardzo biednie (już nie tak bardzo). Zdementowano także wyraźnie plotkę, że Polacy jedzą łabędzie, jak utrzymywały przez jakiś czas niektóre brytyjskie tabloidy. Kobiecość Polek "Polki bardziej dbają o siebie niż Francuzki, są szczupłe i mają piękne ciała" - wylicza Severin, 28-letni Francuz, który trzeci rok mieszka w Krakowie. Twierdzi, że zawsze i wszędzie jest w stanie rozpoznać Polkę po lekko wystających kościach policzkowych. Polandianie uważają, że stereotyp pięknej Polki wziął się z filmów szpiegowskich produkowanych na Zachodzie, w których zawsze obok głównego bohatera występowały kuszące reprezentantki krajów wschodnioeuropejskich, mówiące ze specyficznym akcentem. Niebezpieczne, dzikie, sprytne i kuszące. I tak w chłopięcych głowach powstało skojarzenie: piękno plus egzotyczny akcent równa się kobieta z krajów postkomunistycznych (i komunistycznych). Chłopcy dorośli, ale asocjacja pozostała. Hasan, brytyjski Pakistańczyk mieszkający w Londynie, powiedział kiedyś ze zdumieniem, że Polkom nie zdarza się wyjść po zakupy w dresie i bez makijażu. Co się gremialnie panom podoba. Ale Polandian dziwi, że w tym morzu subtelnie ślicznych kobiet przeciętny rodak zapytany o to, jaką Polkę uważa za kwintesencję piękna, odpowiada, że Dodę. Polak, auto i rondo Zaprzyjaźniony Austriak, który mieszkał w Polsce przez rok, wjeżdżając na kolejne rondo w Krakowie, powiedział w zadumie: "Mam wrażenie, że polscy budowniczy dróg mają zasadę: hej, pokomplikujmy trochę sprawy!". Polandian, jak pisze jeden z twórców, szczególnie martwi znak drogowy z napisem: "Uwaga wypadki!", na którym widać uderzaną przez samochód postać. Skwitowali go pytaniem: "Czy naprawdę potrzebujecie wskazówek przypominających, że nie powinno się wjeżdżać w ludzi?". "Polacy jeżdżą w sposób szalony" - mówi Severin - "myślę, że wynika to z faktu, że teraz produkuje się mocniejsze auta i więcej ludzi je kupuje, więc pojawił się element popisywania się". Kiedyś byłam świadkiem awantury drogowej - jeden pan zajechał drugiemu drogę, doszło do ostrej wymiany bardzo obraźliwych słów, a skończyło się... opluciem jednej z zaangażowanych stron. Pech chciał, że w samochodzie ze mną był zgorszony obcokrajowiec. Z przerażeniem myślałam, że to szkaradne zachowanie mogło mieć miejsce tylko u nas, ale parę lat później identyczną scenę zobaczyłam w Teksasie. Z tym, że miałam dodatkową świadomość, iż mogło skończyć się na strzelaninie. Emily z Montany, USA, łagodzi: "Nie sądzę, by Polacy gorzej jeździli od innych nacji. Kierowcy wszędzie bywają niegrzeczni, ja nie widzę żadnej różnicy między Amerykanami a Polakami w tej kwestii". Upojenie administracyjne urzędnika Niestety polscy urzędnicy wciąż cierpią na przypadłość zwaną upojeniem administracyjnym, o którym pisał kiedyś Dostojewski, czyli chwilowe poczucie władzy zawieszające wszelkie zasady savoir-vivre'u. Polandianie jednak uważają, że nie jest to celowa niegrzeczność, choć stanowi szok kulturowy, ponieważ, słowami jednego z nich: "sytuacje, w których Polacy są nieuprzejmi i te, w których są uprzejmi nie korespondują z oczekiwaniami przeciętnego przybysza z Zachodu". "Co ciekawe, poza urzędami ci sami ludzie mogą być wyjątkowo uprzejmi i serdeczni. Zapraszają do domu. Goszczą, gotują" - zauważa Severin. "Czasami maniery niektórych urzędników są porażające" - mówi Emily, która przechodzi teraz drogę przez mękę, czyli usiłuje załatwić wizę rezydencką - "zupełnie im nie zależy na petentach". Kiedy Austriakowi ukradziono wszystkie felgi z auta (w dniu, kiedy miał wyjechać do Wiednia na służbowe spotkanie), zadzwonił na policję i został natychmiast oskarżony o to, że sam sobie je ukradł, by odzyskać ubezpieczenie. "To jest o tyle dziwne, że ci ludzie dostają pensję, to nie jest praca charytatywna. Być może to kwestia stresu czy biurokracji" - rozważa Severin - "brakuje im też inicjatywy. Mówią stanowczo i niemiło: Nie ma. Nie da się. Polandianie podnoszą teorię, że dla Polaków niegrzeczność bywa rodzajem sztuki, która nas śmieszy i powołują się na fakt, że w polskich klasycznych komediach zawsze pojawia się element bardzo zabawnej impertynencji. I fakt. Nic mnie tak nie bawi, jak "Czego?" rzucane przez panie barmanki w filmach z lat osiemdziesiątych. Spokojnie spontaniczni Nie wiadomo natomiast, gdzie uplasować naszą emocjonalność. Nie reagujemy jak Włosi, ale nie jesteśmy też tak zamknięci w sobie jak Skandynawowie (jeśli wolno generalizować na podstawie stereotypów). Nie można nas zaklasyfikować ani do społeczeństw ciepłych ani zimnych (podział taki wprowadza socjolog, prof. Piotr Sztompka z UJ). Severin tłumaczył kiedyś grupie izraelskiej, która zabierała się właśnie do głośnego śpiewu na ulicy w czasie spaceru z Rynku Głównego do hotelu w Krakowie, że Polacy nie lubią tego typu zachowań. Nie z powodu rzekomego antysemityzmu, lecz z racji innej spontaniczności. Nasza słowiańska dusza szaleje albo w czterech ścianach, albo wśród znajomych. "Ludzie w Polsce są spontaniczni w sposób bardziej kontrolowany, są bardziej wstrzemięźliwi w reakcjach niż przedstawiciele cieplejszych kultur - uważa. Przeżywamy emocje bardzo mocno, ale raczej w środku. Anglicy nazywają to "bottling up". Pewnej Polki syn popełnił samobójstwo. Zaprzyjaźniona z nią Iranka długo nie mogła zaakceptować tego, w jaki sposób matka przeżywała tragiczne odejście. Bo nie rozpaczała, tylko zacięła się w sobie i ciężko pracowała. "Przecież powinna sobie poorać twarz paznokciami, płakać i rwać włosy z głowy" - powiedziała wstrząśnięta Iranka. Bieda? Przyjeżdżający do Polski oczekują szarości i komunistycznej architektury, a także biedy. Spotkane w pubie londyńskim Brytyjki tłumaczyły, że stereotyp ten wynika z faktu, iż filmy o Polsce wyświetlane w telewizji zawsze pokazują przygarbione staruszeczki w chustach i konia z wozem. Tymczasem ostatni raz widziałam konia z wozem pod Zakopanem i cała jadąca autem rodzina przykleiła w fascynacji i zachwycie nosy do okien. "W porównaniu z Francją Polska jest biedna, to prawda, ale kiedy tu jechałem miałem przed oczami obraz bardziej dramatyczny - że ludzie mało jedzą, nie mają pieniędzy na przyjemności, są zgrzebnie ubrani, nie ma mody. A widzę kolory, światła, dobrze ubranych ludzi" - opowiada Severin - "nie można, moim zdaniem, umrzeć w Polsce z głodu, a we Francji można, jedzenie jest dużo droższe". "W Stanach wszystko zależy od miejsca. Bywa bardzo biednie i bogato. Kiedy jechałam do Polski, wiedziałam, czego się spodziewać i nie byłam niczym zaskoczona. Nie uważam, by była szczególnie biednym krajem" - mówi Emily. Zostać? Czy mogliby zostać w Polsce? "Ja musiałem tu przyjechać. Zakochałem się w Krakowie. Wezwał mnie" - powiedział Severin. "Zostać? Dlaczego nie?" - mówi z uśmiechem w głosie Emily. Polandianie przecież zostali. Mimo naszych absurdów. Aleksandra Łojek-Magdziarz