Devan jest zwykłym ojcem rodziny. Ma żonę, dwoje dzieci, pracę w strukturach rządowych i mieszkanie w kondominium. Ale raz do roku robi coś o czym nie pomyśleliby inni ludzie. Nakłuwa swoje ciało ponad stupięćdziesięcioma haczykami i udaje się w drogę do świątyni. - Widziałem upadki ludzi, słyszałem ich krzyk. Widziałem różnych ludzi, dlatego nie chcę mierzyć się z bogiem. Ja tylko modle się do niego codziennie, a kiedy on przychodzi okazuję mu w ten sposób swoje oddanie - mówi Devan. - Modlę się tylko o to, by pomoże mi cało dotrzeć do świątyni bym mógł wypełnić swoją przysięgę - dodaje. Członkowie takich marszy poszczą i odprawiają specjalne modły, przez co przyczepione do ciała haczyki i kolce nie powodują krwawienia. Jedni umieszczają mały haczyk lub szpikulec na ciele, inni zakładają na siebie potężne dekoracje o nazwie kavadi, które utrzymują się na ciele dzięki kolcom umieszczonym w tułowiu. Devan jest już weteranem. Ale jak wielu innych wróci tu w przyszłym roku z nowymi przysiegami i większą ilością kolców.