W operacji lądowej wezmą na pewno udział siły powietrzne i morskie USA oraz jednostki komandosów ze Stanów Zjednoczonych i - według wszelkiego prawdopodobieństwa - z innych państw zachodnich np. z Wielkiej Brytanii i Francji. USA: Delta Force, Navy Seals, Rangers, Marines Najsłynniejszą jednostką do zadań specjalnych w armii Stanów Zjednoczonych jest Delta Force, która zajmują działaniami antyterrorystycznymi i uwalnianiem zakładników. Delta Force, której istnienia nie potwierdził dotąd nikt z amerykańskich władz wojskowych czy cywilnych, powstały, w dobie zagrożenia terroryzmem lat 70. - dokładnie w 1977 roku. Pozostają pod silnym wpływem brytyjskich SAS. To jednak nie jedyna jednostka sił specjalnych w amerykańskiej armii - każdy rodzaj US Army posiada własnych komandosów. Takie oddziały posiadają wojska lądowe, lotnictwo, marynarka, są także oddziały marines. W wojskach lądowych najbardziej znane są Zielone Berety - wszechstronnie wyszkoleni żołnierze, przygotowani do działań w każdych warunkach, doskonale radzący sobie w innych krajach - w Zielonych Beretach służą żołnierze znający wiele języków obcych. Najbardziej elitarną formacją amerykańskich sił zbrojnych są Rangersi, których tradycja sięga jeszcze XVIII wieku. To owiana tajemnicą jednostka, która do niedawna jako jedyna nosiła czarne berety. US Navy dysponuje z kolei oddziałami Navy Seals. Ludzie-foki - jak są często nazywani - to komandosi morscy, doskonali płetwonurkowie, dywersanci, żołnierze, którzy wykonują tajne operacje na morzu i z morza. Wszystkie te wspomniane formacje mają odpowiedni transport - szybkie łodzie i śmigłowce. Stosowanie sił specjalnych ma w USA bogatą tradycję. Nie wszystkie jednak akcje komandosów kończyły się sukcesem. Wystarczy przypomnieć tu fiasko odbicia zakładników w Iranie czy porażka w Somalii. Wielka Brytania: SAS Mówiąc o oddziałach specjalnych nie sposób nie wspomnieć o brytyjskich jednostkach Special Air Services (SAS). W świecie wojskowym darzy się je wyjątkowym szacunkiem, a ich akcje owiane są legendą. Co ciekawe jednak, oficjalnie oddziały SAS nie istnieją, podobnie zresztą jak amerykański oddział komandosów Delta Force. Brytyjscy żołnierze z SAS nie figurują w oficjalnych strukturach sił zbrojnych i jak dotąd żaden generał czy polityk nie potwierdził, że komandosi z jednostek szybkiego reagowania wzięli udział w jakichkolwiek interwencjach zbrojnych. Oczywiście nie jest tajemnicą, że SAS walczyło na tyłach wroga w czasie wojny w Zatoce Perskiej i to, że to właśnie oni tworzyli forpocztę wojsk NATO, które wkroczyły do Kosowa. Członkowie SAS uchodzą za wybitnych specjalistów, szczególnie w sztuce walki z terrorystami. Mają przecież za sobą wieloletnie doświadczenie w tropieniu republikańskich bojowników z IRA. Paradoksem obecnej sytuacji jest to, że brytyjscy żołnierze z SAS szkolili przed laty afgańskich mudżahedinów - zarówno w samych Afganistanie jak i w obozach jakie na początku lat 80. działały w Szkocji i na północy Anglii. Przypomnijmy, że wówczas kraj w środkowej Azji znajdował się po radziecką okupacją, a Związek Radziecki był wrogiem Zachodu. Na temat wyczynów brytyjskich komandosów napisano wiele książek, niektóre z nich napisali sami żołnierze. Niektórzy spisali swoje doświadczenia w szeregach SAS, ale ze względu na obowiązującą etykietę zostali potępieni przez swoich były kolegów broni. Francja W zależności od rodzaju interwencji zbrojnych - oprócz sił powietrznych - Francja mogłaby wysłać komandosów i Legię Cudzoziemską. Ci żołnierze mogą zostać wysłani zarówno z samej Francji jak i z Dżibuti, niedaleko Arabii Saudyjskiej, gdzie stacjonują na stałe dwie jednostki komandosów oraz około 700 legionistów. Komandosi, czyli elita sił szybkiego reagowania dysponują najnowocześniejszym uzbrojeniem i są doświadczeni w tzw. misjach specjalnych. Legia Cudzoziemska, złożona głównie z obcokrajowców służących pod francuskim sztandarem, jest przyzwyczajona do udziału w długich misjach, w oddalonych punktach świata, w trudnym terenie i ciężkich warunkach klimatycznych. W wyjątkowo precyzyjnych operacjach, np. akcji złapania namierzonego terrorysty, mogłaby też uczestniczyć grupa interwencyjna żandarmerii, której zwierzchnikiem jest minister obrony. Ta jednostka jest jednak wykorzystywana głównie na terenie Francji.