Szefem SLD, po wygraniu rywalizacji z Krzysztofem Janikiem, jest Józef Oleksy - polityk lewicy, który sprawował już prawie wszystkie najwyższe funkcje w naszym kraju: był m.in. premierem, marszałkiem Sejmu czy szefem resortu spraw wewnętrznych. W co gra dzisiaj Oleksy? Jaką przyszłość widzi przed swoją partią? Jaką jego partia, jego lewica ma wizję Polski? Na te i inne pytania szef SLD odpowiadał dziś w czasie spotkania w ramach cyklu "Obiady czwartkowe INTERIA.PL", które tradycyjnie miało miejsce w warszawskiej restauracji włoskiej Chianti Marcina i Agnieszki Kręglickich. Przeczytaj relację z obiadu z Józefem Oleksym INTERIA.PL: Odzywają się głosy o końcu SLD, partia przeżywa kryzys, odzywa się opozycja wewnętrzna... Czy SLD przetrwa na scenie politycznej? Jaki ma Pan plan? Doprowadzić do jesiennych wyborów i liczyć na wpadkę opozycji? Józef Oleksy: Znajomi i koledzy, którzy odeszli z SLD, prorokują o skansenie, o chorobie AIDS, o schyłku, o grobie SLD, to jest takie wishful thinking. Niektórzy bardzo by chcieli i tak nawet z góry założyli, że Sojusz jest partią przegraną, aferalną, schyłkową. I tu życzenia naszych oponentów zamieniają się w proroctwa. Otóż różne były losy partii politycznych. W Polsce lewica społeczna na pewno będzie, jest oceniana na około 30-35 proc. społeczeństwa. Oczywiście to się nie musi nazywać SLD czy nawet nowo stworzona partia Marka Borowskiego. Nie o to chodzi, chodzi o to, by była uczciwa, nowoczesna lewica europejska w Polsce, która będzie alternatywą dla prawicowych propozycji, które są przeważnie eurosceptyczne, klęczą na kolanach przed żywiołem rynku i liberalizmu nie patrząc na człowieka, jego aspiracje i prawa, które w XXI wieku ma. Chodzi o tę alternatywę, wiec taka czy inna lewica zawsze będzie. Natomiast sam Sojusz będzie podlegał przekształceniom po wyborach, raczej po wyborach. Teraz chcemy, żeby był wspólny kandydat lewicy w wyborach prezydenckich, bo ma wtedy większe szanse na wejście do II tury, a może i zwycięstwo. Myślimy o wspólnych listach lewicy do parlamentu, żeby też zachęcić obywateli wierzących, że mimo wszystkich grzechów ta lewica rozumuje w imieniu ludzi, myśli państwowo i proeuropejsko. Natomiast czy to się będzie tak nazywać czy inaczej, to sprawa drugorzędna. Sojusz jest partią po ciężkich przejściach i niesłychanym ataku, 2 -letnim. Sami ludzi lewicy dali ku temu podstawy. SLD dźwiga się z tego powoli, ale już 40 proc. poparcia żadna partia nie będzie miała. Rzecz idzie o to, by dać lewicy przyzwoity wynik w wyborach, który zapewni jej odpowiednią rolę w parlamencie, przynajmniej taką, żeby kontrolować poczynania prawicy, by nie mogła zrobić wszystkiego co głosi, a głosi szereg projektów, które są nawet na pograniczu awanturnictwa. I myślę, żeby obywatelom powinno zależeć na tym, aby taka lewicowa alternatywna była silna, bo wtedy kraj jest w równowadze politycznej. Czy wybory parlamentarne w naszym kraju, zgodnie z wolą SLD, odbędą się już na pewno jesienią? Dokładnie którego dnia? Dokładnie konstytucyjnie powinny się odbyć pod koniec września, na początku października. W Polsce się rozpętała ta dyskusja, bo Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller złożyli propozycję, żeby zrobić to wcześniej - na wiosnę. I zawsze robić to na wiosnę. Chodziło nie tylko o te wybory, ze względu na ład budżetowy, żeby władze po wyborach konstytuowały się przed wakacjami, budżet żeby był na czas. Dlatego wybory powinny być organizowane zawsze na wiosnę. Z tego punktu widzenia czerwiec też jest do niczego. Bo to założenie nie jest spełnione. Sens miałoby, z punktu widzenia tamtych założeń, żeby wybory były pod koniec kwietnia, na początku maja. Ale tam były także 3 warunki, o których nikt nie chce pamiętać: że opozycja nie będzie zwalczać budżetu, który będzie pierwszym budżetem Polski w UE, że poprze plan Hausnera (nie poparła), że wspólnie wystąpimy w referendum akcesyjnym. Notabene opozycja polska dała popis głosując przeciw projektowi budżetu w pierwszym czytaniu. To rzecz niespotykana w Europie. SLD nigdy nie głosował przeciwko budżetowi w I czytaniu, bo to jest odmowa w ogóle dyskusji o budżecie. Czyli te warunki nie były spełnione. Teraz dla nas bardzo ważna jest ratyfikacja konstytucji europejskiej w tym roku, prawica nie chce w ogóle tego traktatu i referendum. A więc trzeba to zgrać tak, żeby na pewno to referendum mogło się odbyć i wybory nie mogą być w czerwcu, bo wtedy znika Senat, w którym SLD ma większość i będzie nowy Senat z większością prawicową, która nie dopuści do referendum, które prezydent może rozpisać tylko za zgodą Senatu. I to są powody dla których mowa jest o jesieni. A dla wielu stało się to rozgrywką polityczną, powodem do napaści na rzekomo niesłowny Sojusz, na oszukanie wyborców, bo I taka retoryka była stosowana. A tu trzeba spokojnie badać sposób podejmowania decyzji w państwie. Jak pan przyjmuje rewelacje, zeznających przed sejmowymi komisjami specjalnymi, panów: Dochnala, Wieczerzaka i innych świadków? Sam już nie wiem w co wierzyć, w co nie. Ta komisja jest już i tak w dużym stopniu teatrem, spektaklem publicznym, gdzie aktorzy bardzo dbają o swój wizerunek, za którym często znika sedno poszukiwań o które chodzi. Nie wiem jak oni zrobią to końcowe sprawozdanie, bo już widzę znowu manierę robienia pojedynczych, autorskich sprawozdań, a to już było przy Rywinie. Pamiętajmy siedem niezależnych sprawozdań, które Sejm bezsensownie głosował, głosował nad prawdą, która jest jedna, a było ich sześć. Teraz idzie to w podobnym kierunku. Komisja, moim zdaniem, dalece wykracza poza zlecony jej mandat poszukiwań i badań - wszystko się da uzasadnić potrzebą badania tematu ogólnego. Osobiście powątpiewam w te końcowe ustalenia i ich rzeczywistą wagę. Świadkowie zeznają jak chcą, to rzecz znana. Kto to zweryfikuje i jak się oczyszczać z tego co powiedzą np. niezgodnie z faktami? Przy tym politycznym podejściu, bo komisja jest skrajnie upolityczniona martwię się, bo uważam, że komisje śledcze mają swoje znaczenie w kraju niestabilnym, korupcyjnym, kraju gdzie prawo jest słabe i kapitalizm polityczny rzeczywiście miał miejsce. Ale sposób działania tej komisji każe mi powątpiewać w jej ostateczne rezultaty. A czy istnieje "klub Krakowskiego Przedmieścia"? Nie wiem, w słownictwie publicznym przewija się szereg figur słownych - grupa trzymająca władzę, "klub Krakowskiego Przedmieścia" czy szereg innych. To są takie skróty myślowe, do których nie przywiązuję wagi. Czy prezydent Kwaśniewski powinien zeznawać przed komisją śledczą ds. PKN Orlen? Debata na ten temat toczyła się już dwa razy. Powiem, że przychylam się do tych konstytucjonalistów, że jest podział władzy i on po coś jest. Tak jak sędziowie, jako trzecia władza mają immunitet i są niezawiśli, tak władza wykonawcza i ustawodawcza są od siebie niezależne. Po coś jest to ustanowione. Gdyby komisja była trybunałem nadzwyczajnym, no to jeszcze mógłbym mieć wątpliwości. Ale sam jako marszałek Sejmu spierałem się z tą komisją, ponieważ nie chcieli uznać, że są organem Sejmu. Ważnym, umocowanym prawnie, ale tylko organem Sejmu podlegającym prezydium Sejmu i Izbie. Dlatego trzymam się tego rozdziału władz i jeżeli prezydent zeznawał w prokuraturze i deklaruje gotowość dalszego składania wyjaśnień prokuraturze, czyli przed organem państwa, ale powołanym do takich czynności, to przyznaję mu rację. Jak Pan oceni odejście Jerzego Hausnera czy - docelowo - Marka Belki do Partii Demokratycznej? Profesora Hausnera lubię i cenię, ale nie popieram jego postępowania politycznego. Miał markę profesora niezależnego, ekonomisty, autorytetu, a wdaje się w tworzenie partii politycznej, co w polskim życiu publicznym jest wątpliwej jakości zajęciem. Nie chcę niczego przesądzać, ale nie widzę go w roli twórcy partii politycznej ani lidera politycznego, ale to jego decyzja. Premier Belka wielokrotnie publicznie oświadczał, że się na polityce nie zna i nie chce być politykiem, a jak widzę coś go wzięło? To też jego wybór. Czy można już dzisiaj powiedzieć, że skończył się czas lewicy w Polsce? Tej lewicy z bagażem PZPR-u i PRL-u? On się już wcześniej skończył. Można mówić o biografiach polityków jeszcze występujących z tym rodowodem, ale już na pewno ta partia nie jest partią biografii PZPR-owskiej. Dużo więcej niż połowa członków SLD to ludzie, którzy nie byli w PZPR. To o czymś świadczy. Może są jeszcze pewne nawyki, tradycja, sentyment, zwłaszcza wśród starszych do Polski Ludowej, który przecież jest niemały w społeczeństwie, więc nie ma się co dziwić, że jest w partii lewicowej. Uważam, że lewica się oczyści z tych ludzi aferalnych, z tych skłonności do bagatelizowania własnych występków i wprowadzi ten rygoryzm moralno-prawny, który ja bardzo staram się egzekwować, to będzie siłą potrzebną, ale o tym zdecydują obywatele w wyborach.