W naszym niby-katolickim kraju wstyd jest być katolikiem. Gdzieś w naszych głowach funkcjonuje nieciekawy stereotyp człowieka wierzącego, w towarzystwie nie wypada mówić o Bogu. Temat jakiś wstydliwy, zbytnio osobisty, jednym słowem niepopularny. Katolicyzm kojarzy nam się z radiem Maryja i moherowymi beretami. Ale rośnie nowe pokolenie "wierzących i praktykujących". Kościół w Polsce miał mocną pozycję w okresie PRL-u, dawał nadzieję, pomagał Polakom się organizować. Potem nastąpiły pierwsze lata kapitalizmu, gonitwy za sukcesem. Teraz czas na nową, silną grupę młodych ludzi, chcących żyć zgodnie z nakazami Ewangelii, o bardziej konserwatywnym podejściu do życia niż ich rodzice. Internet pomaga im odnaleźć się, stworzyć własną przestrzeń. Powstaje coraz więcej blogów: Nigdy nie trać nadziei..., Wiara-Nadzieja-Miłość; grup dyskusyjnych Wiara mą siłą.... Czy mamy w Polsce do czynienia z fenomenem odrodzenia religijnego, czy rośnie nowe pokolenie konserwatystów? ZnajomaZnajomych