W tym akurat nic dziwnego. On jest wyjątkowo barwną postacią. Właściwie można śmiało powiedzieć, że wielobarwną. Jeśli się jest wielobarwną postacią, żal korzystać tylko z jednej barwy. Dlatego profesor musi zmieniać barwy partyjne. I zmienia. Ciekawe, co zrobi, jeśli notowania pana Cimoszewicza spadną. Pewnie powie coś takiego: "To jest tak jakby pies, szczekając na kota, uciekał tyłem, jednocześnie wyjadając mu z miski". Co będzie oznaczało coś, co panu profesorowi będzie pasowało. Pan Cimoszewicz, który dał się uprosić rodakom, by kandydował na prezydenta (setki maili!), jest rozczarowany agresywnością kampanii. Kto z kim przestaje, takim się staje. Pamiętam, że kiedy Jolanta Kwaśniewska informowała o swej rezygnacji z kandydowania, motywowała to faktem, że polityka nie jest czysta. Przedtem myślała, że jest. Ale jakoś się zabrudziła. I pan Włodzimierz Cimoszewicz, w którego komitecie wyborczym pani Jolanta się znalazła, zaraził się. Też nie wiedział. A tu akcje. A tu Jarucka. Nota bene gdzieś znikła pani Jarucka. Może jej w ogóle nie było? A Jarucka to skrót od Jaruga - Nowacka? Za bardzo się wyżywam na Panu Cimoszewiczu. Wracam do głównego wątku. Ta kampania jest inna niż poprzednie, bo mniej więcej wiadomo, kto wygra. Dwie partie. Nie jak poprzednio SLD lub AWS, dziś PO i PiS. I tu ciekawostka. Partie, które mają wygrać, nie walczą z pozostałymi. Walczą głównie ze sobą. PiS nawet opróżnił lodówkę jednej rodzinie, by dołożyć Platformie. W Platformie od przykładania PiS-owi jest pan Rokita, bo pan Tusk jest dobrym policjantem. I Polacy, wydaje się, wybierają dobrego policjanta. Chyba nie pierwszy raz. Obecny prezydent też był raczej dobrym niż złym policjantem. Miliony Polaków. W tej kampanii nie mówi się Polacy tylko miliony Polaków. To jest wyraz tolerancji. Wielu tych Polaków (miliony!), ale może nie wszyscy. Drugie określenie wyróżniające tę kampanię to: ODPOWIEDZIALNOŚĆ . "Bierzemy za to odpowiedzialność" - mówią z Platformy. "Dotrzymujemy Słowa" - mówią z PiS-u. A jak nie, to co? Jak nie dotrzymacie słowa lub nie weźmiecie odpowiedzialności? Napiszcie przynajmniej jak w reklamach: zwrócimy wam pieniądze. Jak w tej anegdocie, kiedy facetowi skradli BMW ze strzeżonego parkingu. On zdenerwowany pokrzykuje na parkingowego, a parkingowy mówi: "spokojnie, zwrócimy pieniądze". Właściciel, pardon były właściciel, zdębiał: " zwrócicie mi pieniądze? Za auto ?" "Nie za auto. Za parking ". A Wy, nasi wybrańcy, zwrócicie nam przynajmniej za parking? Krzysztof Piasecki