Konrad Piasecki: - Sporo tych funkcji, może część oddałby pan Piechocińskiemu? Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej: - Budownictwo, gospodarkę morską? Albo transport? Kolej może dla Piechocińskiego, a pan od autostrad i gospodarki morskiej? - W transporcie mamy jeszcze drogi, koleje i transport lotniczy. Mamy poza tym w budownictwie jeszcze mieszkalnictwo i budownictwo. Czyli jest co oddawać? - Jest sześć sektorów, za które jestem odpowiedzialny. Czyli jak Piechociński został szefem PSL-u, to pan pomyślał sobie, hm, skoro chce się porozpychać w obszarze transport, to mu coś tam dam? - Nie, a teraz mówiąc całkiem poważnie, przynajmniej próbując odnosić się poważnie do tego pytania, oczywiście oczekujemy na stanowisko naszego koalicjanta, które zostanie wyartykułowane na początku grudnia. Nie miałem okazji gratulować panu prezesowi Piechocińskiemu, więc mu gratuluję tego tej wygranej... Późno coś... - Nie było okazji po prostu się spotkać, bardzo wysoko go oceniam. Zmartwił się pan trochę tą decyzję PSL-u? No bo wiadomo, Piechociński infrastrukturowiec. - Zmartwiłem się, bo szkoda mi Waldemara Pawlaka. Bardzo wysoko oceniałem jego kompetencje i bardzo dobrze mi się z nim pracowało w rządzie. Podejrzewam, że podobnie dobrze, bo tak nam się dobrze współpracowało w komisji infrastruktury, będzie z Januszem Piechocińskim. Koledzy Piechocińskiego mówią: on najlepszy w infrastrukturze. Powinien tam pójść. To pan sobie myśli, że... - Nie mnie to oceniać. To oczywiście premier o tym zdecyduje i ciała statutowe Platformy Obywatelskiej. Zadeklarował pan ciałom statutowym oraz premierowi, że w razie czego jest pan gotów wstać z fotela? - Deklarowałem swoją pełną gotowość. Powiedział pan to premierowi? - Tak, powiedziałem premierowi i zarządowi partii, że ja jestem w pełnej gotowości. Do odejścia? - Jeśli będzie taka potrzeba, natomiast się nigdzie nie wybieram. Na ile znam stanowisko władz statutowych mojej partii... To nie przewiduje pan, żeby premier skorzystał z tej oferty? - Premier wyraźnie powiedział, że nie przewiduje zmiany portfolio, za które odpowiada Platforma i PSL. I tego się pan będzie trzymał? - Takie mam dane i na takich pracuję. Mam wiele rzeczy do zrobienia, wiele projektów rozpoczętych. I kłopotów sporo przed sobą. - I to trzeba robić. Zawsze poszukuję sojuszników do ciężkiej pracy, również w resorcie transportu. To teraz sumy. 59 tysięcy miesięcznie plus premia ponad 350 tysięcy dla prezesa PKP. Imponujące pieniądze. - To są bardzo przyzwoite wynagrodzenia. Dziwi się pan kolejarzom, że oni się dziwią takiej wysokości zarobków? - Dla ludzi którzy przyszli spoza branży, którzy zarabiali prawdopodobnie podobne pieniądze, i zostali wyłonieni w procedurze konkursowej, menedżerowie najwyższej klasy, zarabiają bardzo dobre pieniądze w naszym kraju. To się tyczy każdej branży. Polską kolej i biednych polskich kolejarzy te pieniądze kłują w oczy. - Akurat związkowców nie powinny, dlatego że średnia pensja działacza związkowego opłacanego z pieniędzy PKP, wszystkich spółek PKP, to jest 6,5 tysiąca złotych. A jak do tego doliczymy jeszcze radę nadzorczą to dobija do około 10 tysięcy miesięcznie, więc krzywdy nie ma. Też nieźle, ale skoro PKP stawia na takich związkowców, no to im płacą. - Takie są odziedziczone przywileje z poprzednich lat, które też powinny być ograniczone. Tylko że kolejarze patrzą w te zarobki prezesa i mówią: Dajcie nam chociaż 10 procent z tego. - Akurat kolejarze zarabiają więcej niż 10 procent. Polski kolejarz zarabia 5900 złotych? - Mówię o działaczach związkowych. A ja mówię o kolejarzach. - Średnia pensja - z tego co wiem - w PKP to jest około 3,5 - 4 tysiące złotych. Ale nie będę wchodził z takie szczegóły. Menedżerowie są od tego, żeby odpowiadać własnym majątkiem, odpowiedzialnie i dobrze prowadzić spółkę. Można im obniżyć te pensje i to rozdać kolejarzom. - Nie, nie można obniżyć, dlatego że zgodnie z ustawą i porozumieniami oni mają zagwarantowane tego rodzaju pensje. Roczne utrzymanie związków zawodowych w całej grupie PKP to jest ok. 25 mln złotych. Nieźle. - Prawda? PKP duża spółka, stać ją dobre związki... - Też tak sądzę. Duża spółka, dlatego musi być dobrze zarządzana i wreszcie zaczyna być dobrze zarządzana. Tylko problem polega na tym, że kolejarze patrzą w te zarobki prezesa i rozumiem, że nie tylko z tego powodu mówią "strajkujemy jeszcze w grudniu". - Oczywiście, że to jest wyłącznie pretekst. Z resztą liderzy związkowi zasiadają w radzie nadzorczej PKP, która ustalała to wynagrodzenie i podpisywała kontrakt z prezesami PKP, więc moim zdaniem to jest nie do końca fair. Czeka nas strajk na kolei przed świętami? - Z informacji, które mam i z zapowiedzi działaczy związkowych sądzę, że wykorzystają pretekst jakim jest zmiana naliczania ulg dla emerytów kolejowych i kolejarzy, żeby utrudnić nam trochę życie przed świętami. Jak bardzo? To będzie strajk parogodzinny, czy parodniowy? - Nie wiem. Nie ja jestem działaczem związkowym... Ale pan z nimi rozmawia, pan z nimi negocjuje, pan wie, co się święci. - ...i nie ja podsycam ten konflikt. Raczej zawsze szukam partnerów do tej trudnej zmiany, którą rozpoczęliśmy na kolei z znienawidzonymi zarządami spółek, które są odpowiedzialne za wdrożenie, za poprawę jakości polskich kolei. Ja w 2015 roku muszę oddać koleje w dużo lepszym stanie, niż je zastałem i liczę na to, że będę miał wśród partnerów społecznych sojuszników, a nie przeciwników. Jeżeli będą przeciwnicy, to będziemy ten sprzeciw starali się najpierw jakoś najpierw rozładować, a jak trzeba będzie przewalczyć. A czyli wziąć kolejarzy w kamasze? - Nie, no błagam, no, prosiłbym o jakieś poważne podejście do sprawy. Sprawa jest bardzo poważna. Ostrzega nas pan dzisiaj, że przed Świętami możemy spodziewać się trudnych czasów na kolei. - Po pierwsze, apeluję do wszystkich kolejarzy, aby przyłączyli się do tego wielkiego procesu zmian, który rozpoczęliśmy. Ludzie w Polsce zasługują na lepsze koleje, bezpieczniejsze, nowocześniejsze, żeby szybciej i lepiej jeździć po Polsce, a nie tak jak do tej pory. Te zmiany wymagają pewnych niezmiennych zmian również strukturyzacyjnych, również ograniczenia przywilejów, które były rozdęte niebotycznie do tej pory. Ale czy wymagają również zwijania linii kolejowych? - Więc... Panie ministrze, wymagają czy nie, bo kolejarze też o tym mówią? - Ten proces wymaga ograniczenia wydatków w różnych niepotrzebnych sferach, w których do tej pory wydawano pieniądze. Ten program będzie obejmował również optymalizację linii, czyli niektóre nierentowne połączenia będą ograniczane. Ile? Kilka tysięcy? - Po to, żeby móc kupować nowe pociągi, które będą szybciej jeździły. Ile tych linii zostanie zamkniętych? Może pan jasno powiedzieć? - Analizy są bardzo szczegółowe, również uwzględniające koszty społeczne, właśnie po to, żeby ludzie mogli bezpiecznie dojeżdżać do pracy, a jeśli mnie pan pyta, czy związkowcy planują sparaliżowanie kraju przed świętami, żeby ludzie na święta nie mogli dojechać do domów i w ten sposób wymóc, tak jak zawsze wymagali w ten sposób na rządzących, czy na zarządach spółek jakieś ustępstwa, to myślę, że nadchodzi ten czas, że związkowcy szukają pretekstu i będą próbowali sparaliżować kraj przed świętami. Jest jakiś sposób na to, żeby ich obejść? - Ja jestem w ciągłym dialogu ze związkami zawodowymi, ale naprawdę z ręką na sercu mam wrażenie, że coraz mniej chodzi o dialog, a coraz bardziej chodzi o przewalczenie tej zmiany, którą wdrażamy na kolei. Zmian się nie da zatrzymać, więc to jest bardzo wyraźny apel do wszystkich kolejarzy, jak będą uczestniczyli w tych referendach. One są trudno weryfikalne przy okazji, ale no, żeby się zastanowili, czy na pewno chcą zatrzymywać zmian na kolei, dlatego że każdy kto dzisiaj występuje przeciwko tym zmianom, jest przeciwko stabilnym i spokojnym miejscom pracy w PKP. Konrad Piasecki, RMF