Z przedstawionego dzisiaj raportu Izby wynika, że założenia programu były zbyt skomplikowane, by dobrze go przeprowadzić. W rezultacie 83 proc. pieniędzy przeznaczonych na restrukturyzację dotarło do placówek medycznych z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Szpitale i ośrodki zdrowia nie były jednak przygotowane na przyjęcie nawet tych funduszy - ocenia NIK. Według Izby, pospiesznie tworzono więc regionalne grupy wsparcia (firmy doradcze) i opracowywano regionalne programy restrukturyzacyjne. Zdaniem Lecha Rejnus z Najwyższej Izby Kontroli zaniepokojenie budzi to, że pracownicy Ministerstwa Zdrowia byli powiązani z grupami, które doradzały i opiniowały programy naprawcze.