Jechałam dziś rano autobusem, deszcz za oknem, autobus spóźniony. Tłok taki, że nie ma potrzeby, aby trzymać się poręczy. Wiszę dosłownie nad dziewczyną siedzącą przede mną, kiedy gigantyczna kropla spada jej na głowę. Podnosimy razem wzrok, żeby zobaczyć, że pojemnik ochraniający żarówkę w busie jest po brzegi wypełniony wodą, radośnie przechylającą się, kiedy pojazd wpada do dziury (co 200m). Patrzymy na siebie i się uśmiechamy, co za surrealizm. Zamknięci w tym dusznym autobusie z kapiąca wodą. Szare twarze w około, większość to studenci ze słuchawkami na uszach. Co ja tu robię? Nie macie wrażenia, że w Polsce wypada być pesymistą? Jak się ludzie spotykają, to zaczyna się wyliczanie: zmęczenie, deszcz, praca nudna...Naśmiewamy się z Amerykanów i z ich sztucznego uśmiechu. Chyba myślimy, że jesteśmy jacyś głębsi, bardziej prawdziwi, bo nie udajemy? Ja stwierdziłam, że nie chcę, żeby każdy mój dzień zaczynał się jak ten dzisiejszy... Więc weszłam na stronkę zrobie.to i wpisałam, co chcę zrobić. Odłożyć kasę na samochód :) I kupić sobie fajne buty na wiosnę. Najlepiej, żeby nie przemakały. Podyskutuj ze mną na moim blogu ZnajomaZnajomych