- Niemcy nie potrzebują euro, natomiast dla innych krajów wspólna waluta jest szkodliwa - powiedział w Berlinie rzecznik Alternatywy dla Niemiec (AfD) Bernd Lucke. Profesor ekonomii wyjaśnił, że likwidacja strefy euro powinna nastąpić w dwóch etapach: najpierw strefę powinny opuścić kraje z południa Europy, powracając do walut narodowych, a w następnej kolejności kraje z północy kontynentu. Zastrzegł, że proces ten powinien przebiegać w uporządkowany sposób i trwać około pięciu lat. Lucke wykluczył, że strefa euro mogłaby istnieć nadal, lecz ograniczona do kilku najsilniejszych gospodarczo krajów. Jak podkreślił rzecznik AfD, warunkiem rozwiązania eurolandu jest zmiana europejskich traktatów. - Niemcy powinny wymusić zmianę traktatów, blokując - w razie konieczności - wpłaty do Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS) - uważa Lucke. Przedstawiciel AfD skrytykował uchwalony w czasie weekendu pakiet pomocowy dla Cypru jako "niebezpieczny i asocjalny". - Obarczenie skutkami kryzysu drobnych ciułaczy jest niesłuszne - ocenił niemiecki ekonomista, wskazując na ryzyko paniki w Hiszpanii, Portugalii czy we Włoszech, co może prowadzić do masowych wypłat oszczędności. Alternatywa dla Niemiec jest przeciwna obecnej polityce ratowania zadłużonych krajów, uważając, że główny ciężar walki z kryzysem powinny ponosić banki i wielcy inwestorzy. Dagmar Metzger z AfD powiedziała PAP, że w ciągu pięciu tygodni od swego powstania do partii wstąpiło około 3 tys. osób. Odbieramy codziennie kilkadziesiąt telefonów z zapytaniami o nowe ugrupowanie - dodała. Jak podkreśliła, do nowej partii przechodzą zarówno członkowie rządzących CDU i FDP, jak i opozycyjnej SPD. 14 kwietnia w Berlinie odbędzie się pierwszy zjazd ugrupowania. Aby wystartować w wyborach do Bundestagu 22 września AfD musi zebrać po 2 tys. podpisów we wszystkich 16 krajach związkowych Niemiec. Lucke zaznaczył, że kwestia euro ma dla jego partii kluczowe znaczenie. - Nie jesteśmy ani lewicą, ani prawicą - wyjaśnił, przyznając, że nowe ugrupowanie nie ma recepty na wszystkie problemy Niemiec. Zarzucił mediom, że usiłują przypiąć AfD "prawicową łatkę". Jego zdaniem wszystkie reprezentowane w Bundestagu partie popierają politykę Angeli Merkel, a krytyczne opinie są "ukrywane przed obywatelami". Dlatego konieczne jest - jego zdaniem - szersze stosowanie, jak w Szwajcarii, referendum jako instrumentu pytania obywateli o zdanie. CDU, która może w przypadku sukcesu Alternatywy dla Niemiec stracić najwięcej głosów, bagatelizuje na razie zagrożenie. - Działalność partii jest wyrazem ukrytego niezadowolenia (obywateli), ale te nastroje nie przełożą się na polityczny sukces - powiedział premier Hesji Volker Bouffier. - Nie będzie powrotu do niemieckiej marki - zapewnił polityk CDU. Nowe ugrupowanie powstało na bazie istniejącego od zeszłego roku ruchu obywatelskiego Alternatywa Wyborcza 2013. Założycielami jest grupa liberalnych i konserwatywnych ekonomistów i publicystów. Oprócz Luckego są wśród publicyści Konrad Adam i Alexander Gauland. Wspierają ich specjaliści od finansów Stefan Homburg i Charles Blankart oraz ekonomiści Joachim Starbatty i Dieter Spethmann, autorzy skargi do Trybunału Konstytucyjnego przeciwko pomocy dla Grecji. Sondaże oceniają odsetek potencjalnych wyborców eurosceptycznej Alternatywy na ponad 20 proc. Jak podkreśla agencja dpa, tak wysoki odsetek jest bardziej wskaźnikiem niezadowolenia z aktualnej polityki ratowania strefy euro, prowadzonej przez rząd Merkel, niż konkretnego poparcia dla Alternatywy dla Niemiec. Dotychczas partie eurosceptyczne nie odgrywały w Niemczech żadnej roli.