Polacy zaznaczyli się na kartach historii wielu państw i dali o sobie znać wśród wielu narodów, praktycznie na całym świecie. A to za sprawą masowych migracji, to z kolei biorąc udział w niezliczonych konfliktach zbrojnych. Swoje zrobiły też specyficzne zachowania czy elementy wizualne. Niektóre z nich były i są tak charakterystyczne, że stały się prześmiewczym określeniem jako coś "polskiego". Polski kołtun, czyli "polskie dredy" Po łacinie "Plica polonica", po angielsku "polish plait", po niemiecku "Weichselzopf", czyli "Warkocz znad Wisły". To jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy przypadek, kiedy określenie "polski" weszło do języka powszechnego w znaczeniu pejoratywnym. Jeśli wystarczająco długo nie myje się włosów, zlepiają się one za sprawą brudu, łoju i innych wydzielin ze skóry głowy w obrzydliwy, tłusty, twardy pęk. Pod koniec XVIII i przez praktycznie cały XIX wiek na Zachodzie kołtun, uznany w pewnym momencie za chorobę, kojarzony był głównie z Polakami. Mieszkańcy dzisiejszych terenów naszego kraju niestety bardzo często "zapuszczali" kołtun ze względu na niedbałe podejście do higieny (nie pomagały noszone przez chłopów czapki) oraz... zabobon. Uważano bowiem, że nie można ścinać odpychających zlepów włosowych, gdyż może skończyć się to postradaniem zmysłów bądź ślepotą. Panowało powszechne przekonanie, iż kołtun nie bierze się z niemycia włosów, a jest wynikiem jakiejś zarazy przywleczonej z Rosji. Przez lata mieszkańcy państw położonych na Zachód od naszych ziem z obrzydzeniem opowiadali o Polakach noszących zlepione łojem "fryzury". Walkę z ciemnotą podjęli ludzie nauki, między innymi Józef Dietl i Aleksander de Brun. Ten pierwszy, aby wyplenić przesąd zakazał osobom z kołtunami wchodzenia do miejsc użytku publicznego. Rozpuścił także plotkę, że ma zamiar opodatkować dodatkowo tych, którzy odmawiają ścięcia włosów. Poskutkowało o wiele lepiej niż argumenty odnoszące się do zdrowia.