Sir Robert Frederick Zenon Geldof przeszedł długą drogę do sławy. Jako dziecko imigrantów i półsierota nie miał łatwego startu. Dorastając w Dublinie, podejmował się różnych zajęć, zaliczył epizod w rzeźni czy zakładach produkujących jedzenie w puszce. Wreszcie postanowił poświęcić się muzyce, która przyniosła mu rozgłos i oczywiście pieniądze. Jako wokalista zespołu Boomtown Rats zdobył sławę, ale co najważniejsze, kontakty, które wykorzystał do swojego największego życiowego projektu. W połowie lat 80. namówił wraz z innym muzykiem, Midge Ure, kilkanaście znanych osobistości ze świata muzyki, aby wspólnie nagrać nieśmiertelny przebój “Do They Know It’s Christmas?". Niewiele ponad pół roku później zorganizował jedno z najpotężniejszych wydarzeń muzycznych w historii świata: podwójny koncert Live Aid, dzięki któremu zebrano ponad 100 mln dolarów na głodujących w Afryce. Z czasem Geldof przeistoczył się z zawadiackiego wokalisty rockowej kapeli w pełnoprawnego biznesmena i działacza społecznego. Otrzymał nawet dwie nominacje do Pokojowej Nagrody Nobla i tytuł szlachecki z rąk królowej Elżbiety II. Skupił się na pomocy ludziom dotkniętym skrajną biedą, a później na zmianach klimatu. Te ostatnie stały się oczkiem w jego głowie. I tak docieramy do momentu, w którym sir Bob Geldof zaczął wszem i wobec ogłaszać koniec świata, jaki znamy. Około dekadę temu Irlandczyk rozpoczął kampanię na rzecz uświadamiania ludzi o tym, że niszczymy nasze środowisko do tego stopnia, że lada chwila może obrócić się przeciwko nam.