David Blanchflower, ekonomista z Dartmouth College przeprowadził badania, które dowiodły, że mieszkańcy krajów rozwiniętych najgorzej czują się w wieku 47,2 lat, czyli w okolicach drugiego - trzeciego miesiąca 47. roku życia. Projekt powstał z inicjatywy organizacji National Bureau of Economic Research (w skrócie NBER) zajmującej się analizami z zakresu nauk społecznych. W badaniu wzięło udział aż 500 tys. osób ze 132 krajów, chociaż autorzy projektu podkreślają, że większość z tego pół miliona stanowili mieszkańcy krajów rozwiniętych. Wychodząc z założenia, że samopoczucie w ciągu całego życia przypomina literę U, spadając konsekwentnie do kulminacyjnego punktu, od którego jest już tylko lepiej, chcieli odnaleźć, kiedy najczęściej przytrafia nam się "dno", czyli moment najgorszego nastroju. Uśredniony wiek, w którym badani czuli się najgorzej lub moment życia, którego obawiali się najbardziej wypadał właśnie chwilę po 47. urodzinach. Odpowiedzialny za badania David Blanchflower twierdzi, że nie starał się znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy. - Nieważne, czy powodem są kwestie egzystencjalne, zdrowie, poczucie przemijającego czasu, niedopasowanie do zmieniającego się świata czy pieniądze - pisze w komentarzach do wyników badań. - Samopoczucie to tak subiektywna sprawa, że nie ma sensu tego sprawdzać. Ważne jest to, aby wiedzieć, że ludzie w tym wieku generalnie czują się źle i spróbować ich zrozumieć. My, którzy mamy ten wiek już za sobą, powinniśmy służyć radą i wytłumaczyć, że wszystko będzie dobrze. Naprawdę, po 50. życie wygląda już o wiele lepiej - pociesza 47-latków 67-letni Branchflower. ***Zobacz także***