Zaczęło się od tego, że prowadzący śledztwo przeciwko Lipcowi zlecili zatrzymanie go na wtorek 23 października. Tak się nie stało. Czwórka prokuratorów, którzy rozpracowywali korupcję w warszawskim Centralnym Ośrodku Sportu zażądała wyjaśnień od Biura. - Doszło do ostrej wymiany zdań, w trakcie której funkcjonariusze CBA wprost stwierdzili, że nie wykonają polecenia - mówią nam wtajemniczeni w sprawę warszawscy prokuratorzy. Dopiero groźba wszczęcia śłedztwa i wystawienie przez prokuratora nakazu zatrzymania Lipca w czwartek 25 października złamało opór CBA. Awantura o zatrzymanie byłego szefa polskiego sportu to zwieńczenie trwających od wielu tygodni nieformalnych zabiegów, które miały opóźnić zatrzymanie Lipca, tak, żeby nie doszło do niego przed wyborami parlamentarnymi. Według naszych rozmówców materiał dowodowy przeciwko byłemu ministrowi został zebrany już w końcu lipca. Już w sierpniu nadzorująca sprawę Prokuratura Apelacyjna domagała się, żeby prowadząca sprawę prokuratura okręgowa przedstawiła zarzuty Lipcowi najdalej we wrześniu. Ale nic takiego się nie stało, a ze śledztwem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Z naszych ustaleń wynika, że za opóźnianie zatrzymania Lipca odpowiedzialne jest CBA i szefowa warszawskiej Prokuratury Okręgowej Elżbieta Janicka. CBA nie odpowiedziało na nasze pytania, a Janicka zaprzeczyła, że blokowała postępowanie.