To oczywiście słowa Alana Greenspana, papieża neoliberalizmu, absolutnego przywódcy całej rzeszy, licznych także w Polsce, zwolenników skrajnego liberalizmu ekonomicznego. Jego słowa wypowiedziane przed komisją Waxmana brzmią równie mocno, jak gdyby Jan Paweł II wykonał podobną co ksiądz Tomasz Węcławski woltę, czyli ogłosił swoje poważne wątpliwości wobec wiary, porzucił stan kapłański, a następnie dokonał apostazji. Apostazją wobec liberalizmu jest przecież wyznanie Greenspana: "Problem polega na tym, że to coś, co wydawało się solidnym gmachem i zarazem opoką dla konkurencji i wolnego rynku, rzeczywiście się załamało. I, jak już powiedziałem, to mnie zaszokowało. Wciąż nie do końca rozumiem, co się stało, ale oczywiście, w tym zakresie, w jakim zrozumiem, gdzie to się stało i dlaczego, zmienię moje poglądy. Jeśli fakty się zmienią, ja również". Gdyby jednak Jan Paweł II wyrzekł się wiary, nie liczmy na choć minimalne wątpliwości, jakie spowodowałoby to u naszych wiernych. Polska wiara silna proboszczem, a nie papieżem, nawet Polakiem. I podobnie, kolejni nasi polscy "proboszcze" neoliberalizmu, nie tracą pewności siebie i światowy kryzys tłumaczą na wszystkie sposoby, byle nie winić dotąd wyznawanej filozofii absolutyzacji wolnego rynku. Oto dzień po słynnej wypowiedzi Alana Greenspana spotykam w radiu Dominikę Wielowieyską i Piotra Gabryela (z konkurujących wobec siebie - ale nie we wszystkim - "Wyborczej" i "Rzeczpospolitej") i co słyszę? "Mamy do czynienia z krachem socjalizmu" - mówią zgodnie. Otwieram "Dziennik" i czytam słowa naczelnego "Wall Street Journal Polska" Marcina Piaseckiego, że obserwujemy klęskę "interwencjonizmu państwowego", bo FED zawinił, a FED to instytucja publiczna (co jest akurat bzdurą, bo to podmiot prywatny), która zaszkodziła podmiotom prywatnym. Wszyscy, którzy czytają zachodnią prasę (ze wszystkich stron) i porównują, mogą być zszokowani skalą nieprzemakalności naszych krajowych neofitów liberalizmu ekonomicznego. Nie wiadomo, co mogłoby zachwiać ich wiarą. "Na problemy neoliberalizmu, więcej neoliberalizmu!" - krzyczą zgodnie. Profesor Witold Orłowski zupełnie się zagubił, biedny, stwierdzając w "Fakcie": "Kryzys spowodowała chciwość, a nie wolny rynek". Doprawdy wzruszające wyznanie. Profesor Orłowski sądził dotąd, że niewidzialna ręka rynku i wolny rynek opierają się na altruizmie, a nie na chęci zysku. To nie deregulacja i zezwolenie finansistom na robienie z naszymi depozytami, składkami emerytalnymi, oszczędnościami tego, co im się żywnie podoba. To nie neoliberalna polityka niskich stóp procentowych stymulująca spekulację na nieznaną dotąd skalę (podam tylko, że Bank for International Settlements szacował rynek instrumentów pochodnych w 2002 roku na 100 bilionów USD, a w 2008 już na ponad 600 bilionów, co odpowiada - uwaga - 10 rocznym PKB całego świata, 40 rocznym PKB USA i ponad 1000 rocznym PKB Polski). To, proszę państwa, niedobra chciwość, której dobry pan Orłowski nie lubi i nie lubi jej także Dominika Wielowieyska i Witold Gadomski, i wszyscy ci "nasi okupanci", którzy bombardowali nas ideologią liberalną przez cały okres transformacji, a dziś nie przejmują się nawet apostazją swojego własnego papieża. Sławomir Sierakowski