W poniedziałkowy wieczór narobiono nam apetytu zarówno na gruncie organizacyjnym, jak i sportowym. Potem CSKA Moskwa udowodniło swoją klasę. Mistrzowie Polski przegrali z ubiegłorocznym mistrzem i tegorocznym wicemistrzem rozgrywek 69:88 (16:13, 16:32, 18:24, 19:19). PROKOM TREFL: Gurovic 25, Wagner 10, Spiegel 6, Best 2, Masiulis 2 oraz Slanina 10, Harissis 9, Wolkowyski 3, Dylewicz 2, Roszyk 0. CSKA: Smodis 18, Zisis 15, Siskauskas 13, Andersen 10, Papaloukas 8, Sawrasenko 8, Langdon 7, Holden 6, Goree 3, Szwed 0, Zabielin 0, Paszutin 0. Jordi Bertomeu lubi odwiedzać Trójmiasto. Poprzednio gościł przed wakacjami, gdy Prokom grał z Barceloną. Teraz szef Euroligi nobilitował sopocian powierzając im mecz inauguracyjny. Poinformował jednocześnie, że na stronie internetowej federacji uruchomiona została... telewizja. Są w niej trzy pakiety - wszystkie mecze, wybrany mecz z każdej kolejki bądź wszystkie mecze wybranej drużyny. Ponadto w internetowej akademii wykładów udzielać będzie Ettore Messina. Póki co w poniedziałkowy wieczór szkoleniowiec CSKA dał lekcję mistrzom Polski na parkiecie. Pierwsze punkty sezonu 2007/08 zapisano amerykańskiemu obrońcy z rosyjskim paszportem, Jonowi Robertowi Holdenowi. Prokom opanował nerwy po trzech minutach. Z wyniku 2:4 gospodarze wyszli na 9:4! Najpierw punktował wolnymi i "trójką" Milan Gurovic, a w połowie kwarty trafił Thomas van den Spiegel, były środkowy CSKA. Gdy swoje zdobycze dołożył dajuan Wagner, a kolejny raz zza linii 6,25 nie zawiódł Gurovic mistrzowie Polski odskoczyli na 16:9! Losy meczu odmienił Nikolaos Zisis. Grecji rozgrywający dwoma rzutami za dwa ustalił wynik inauguracyjnej kwarty, a drugą otworzył sześcioma punktami z rzędu! W 11. minucie wyrównał Gurovic (trzecia "trójka"), ale wynik 19:19 okazał się ostatnim stanem równowagi tego dnia. Blisko było jeszcze przy 30:32. CSKA niezwykle skutecznie zagrało w trzech ostatnich minutach przed przerwą. Ten okres wygrało aż 13:2, a w całej kwarcie zdobyło dwa razy więcej punktów od gospodarzy! Pierwszą połowę sopocianie przegrali 32:45. W ofensywie nie mogliśmy mieć zastrzeżeń tylko do Gurovica, który już wówczas miał na koncie 15 punktów, gdy wszyscy jego koledzy razem wzięci tylko dwa więcej. Po przerwie nikt nie miał wątpliwości, która ekipa w ostatnich latach odnosiła sukcesy na kontynencie, a która może na razie o nich marzyć. Na sześć minut przed końcem gry przewaga CSKA wzrosła do 80:54.