Już niebawem ponownie zagracie na Wyspach. Polubiliście chyba miejscową publiczność? Oczywiście zawsze chętnie gramy tam, gdzie ludzie nas oczekują. Tym bardziej miło gra się za granicą w tak sprzyjających warunkach jak na Wyspach. Gramy już któryś raz z rzędu i mam wrażenie, że jest tu spore grono naszych wiernych fanów. Przyjeżdżacie do brytyjskiej stolicy dość regularnie. Czy po tylu razach dostrzegasz jakąś różnicę w odbiorze Waszej muzyki z tą z Polski? Częściowo na to pytanie już odpowiedziałem. Ponieważ koncerty "angielskie" organizowane są przez Polaków, więc ich promocja jest zwrócona głównie do naszych rodaków. Ale są też wyjątki i zdarzają się na naszych koncertach tubylcy. W dzisiejszej Europie, jeśli chodzi o odbiór muzyki, różnic nie zauważam. Oczywiście trochę inaczej gra się np. dla Czechów, czy Niemców, ale dla Polaków wszędzie gra się podobnie. Londyn, a ściślej dzielnica Chelsea jest - jak powszechnie wiadomo - kolebką punka. Zdarzyło się Wam już występować w którymś z legendarnych miejsc? Graliśmy w kilku legendarnych miejscach w Anglii, nie tylko w Londynie. Ale ja jakoś szególnie nie gloryfikuję samych miejsc. Najważniejsza jest dla mnie publiczność. Czasem zdaża się zagrać świetny koncert w bardzo kiepskim, mało kultowym miejscu. I odwrotnie, graliśmy kiepskie koncerty (pod względem organizacyjnym) w miejscach, gdzie historia wyłaziła ze ścian. Można stwierdzić, że Dezerter jest ewenementem na polskiej scenie muzycznej. 28 lat działalności, z dala od publicznego zgiełku, a grono Waszych fanów wciąż rośnie. Jak to robicie? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Czasem myślę, że naszą siłą jest to, że nigdy nie pchaliśmy się na świecznik, a to co robimy wypływa tylko z naszej potrzeby. Nie jesteśmy przez nikogo sterowani, ani na siłę lansowani. Działamy sami, na własną rękę. A publiczność docenia naszą szczerość i autentyczność przekazu. Z pewnością. Tym bardziej, że jesteście zespołem dość dużo koncertującym. Znaczyłoby to, że punk i punk rock wciąż cieszą się dużym uznaniem, mimo tego, że media lansują inne, "wygładzone" nurty muzyczne... No cóż. Właściwie należało by powiedzieć, że punk rock wycofał się na dobre z głównego obiegu. Media co jakiś czas lansują produkty punko podobne. Ale to są tylko produkty. My natomiast nie gramy zbyt intensywnie i dzięki temu udaje nam się utrzymywać dystans do tego co robimy. Kiedy gramy zbyt dużo, czujemy zmęczenie materiału, ale kiedy mamy zbyt długą przerwę czujemy wieką potrzebę grania. Takie lekkie zapętlenie. Dzięki rozsądnej "polityce" koncertowej gramy do tej pory i zamierzamy jeszcze chwilę pograć. Jesteś z Robertem Materą założycielem SS-20, przemianowanego później pod naciskiem cenzury w Dezertera. Muzyka jest nieodłącznym elementem twojego życia. Kim byłbyś gdybyś nie grał muzyki? Często sam zadaję sobie to pytanie. Być może jak wielu moich kolegów zrobiłbym błykotliwą karierę w biznesie. A może gdybym był pozbawiony zasad to w polityce. Ale to są tylko żarty. Nie wyobrażam sobie tych minionych lat bez Dezertera. Ale na zespole moje życie się nie kończy. Właściwie jest on teraz tylko dodatkiem do innych, mniej spektakularnych działań pozamuzycznych. Myślałeś kiedyś o wyjeździe za granicę? Absolutnie nigdy nie brałem pod uwagę emigracji. Właśnie przez wzgląd na zespół i jego rolę. Zawsze wolałem być dezerterem w kraju niż nikim za granicą. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Można żyć w dowolnym kraju i robić dowolne rzeczy. Tu czy tam, wszestko jedno. To tylko indywidualne podejście decyduje, gdzie chcesz spędzić swoje życie. Ja się przyzwyczaiłem do Polski. Tu mam rodzinę, przyjaciół i nie potrafiłbym tego zostawić dla kasy. Wróćmy do Waszej muzyki. Od ostatniej Waszej płyty "Nielegalny zabójca czasu" (2004) minęło już sporo czasu. Pracujecie juz nad nowym materiałem? Tak... ...czy zagracie zatem coś z nowego materiału w The Underworld? Chyba nie zdążmy przygotować żadnej premiery. Nie chcemy robić tego na siłę. Lepiej trochę poczekać. Atmosfera na nim z pewnością, jak zawsze na waszych londyńskich koncertach będzie gorąca. Szykujecie się na niego jakoś szczególnie? Zawsze jesteśmy gotowi na koncert w Londynie... Zatem trzymam za słowo i do zobaczenia 27 września w The Underwold na Camden! Oczywiście tradycyjnie pozdrawiam wszystkich naszych rodaków, którzy ciężko pracują, albo uroczo leniuchują na obcej ziemi. Wszystkich zapraszam na koncert. Ciao! Rozmawiał Dariusz Zeller