Poniżej przedstawiamy sylwetki obu pretendentów: TOMISLAV NIKOLIĆ jest przywódcą najpopularniejszego ugrupowania w kraju - Serbskiej Partii Radykalnej (SRS), która zwyciężyła w styczniu 2007 roku w wyborach parlamentarnych. SRS nie weszła jednak do rządu, gdyż inne partie nie chciały z nią współpracować i porozumiały się w sprawie utworzenia gabinetu na czele z Vojislavem Kosztunicą. Nikolić przegrał z Tadiciem wybory prezydenckie w 2004 roku, choć wygrał pierwszą turę. Odbierany przez Zachód i liberalnych Serbów jako duchowy spadkobierca Slobodana Miloszevicia, ten 55-letni polityk pracował w ostatnich latach nad zmianą swego wizerunku. Nikolić kategorycznie opowiada się przeciwko niepodległości Kosowa, jednocześnie twierdząc, że jako prezydent nie wyda rozkazu do ataku na prowincję w przypadku jej secesji, nałoży natomiast na nią embargo handlowe. Szef SRS zmienił ostatnio retorykę, nie sprzeciwia się już wejściu Serbii do UE, ale zgadza się na to wyłącznie na warunkach Belgradu. Sprzeciwia się natomiast członkostwu w NATO i opowiada się za bliższymi kontaktami z Rosją, Chinami i światem arabskim. W pierwszej rundzie wyborów prezydenckich 20 stycznia zdobył 39,99 procent głosów. Nikolić jest z wykształcenia technikiem budownictwa. Swego czasu prowadził firmę pogrzebową w Kragujevacu, przez co zyskał przezwisko "Grabarz". Jest żonaty, ma dwóch synów. BORIS TADIĆ, który ubiega się o reelekcję na stanowisko prezydenta, jest przywódcą Partii Demokratycznej. 50-letni obecnie polityk był pod koniec ery Slobodana Miloszevicia działaczem opozycji, a w pierwszym rządzie proreformatorskim piastował teki ministra łączności i obrony. W 2004 roku zastąpił na czele swej partii Zorana Djindjicia, zamordowanego w marcu 2003 roku premiera Serbii. W czasie wyborów prezydenckich w 2004 roku Tadić przegrał pierwszą turę, jednak zmobilizował centrowych wyborców przed drugą turą i zwyciężył w niej, zdobywając ponad 53 procent głosów. Ma nadzieję, że podobnie stanie się i teraz - w pierwszej turze Tadić zdobył 35,39 proc i o ponad 4 punkty procentowe ustąpił Nikoliciowi. Podobnie jak Nikolić, obecny prezydent jest zdecydowanym przeciwnikiem secesji Kosowa. Opowiada się jednocześnie za otwarciem Serbii na Zachód. Tadić liczył, że przed drugą turą wyborów uda mu się podpisać z Unią Europejską Porozumienie o Stabilizacji i Stowarzyszeniu, będące pierwszym krokiem w kierunku wstąpienia Serbii do UE. Z uwagi na sprzeciw Holandii, która domaga się by wcześniej Belgrad aresztował podejrzanych o zbrodnie wojenne z lat 90., w tym generała Ratko Mladicia, oskarżanego o masakrę w Srebrenicy w 1995 roku, do podpisania porozumienia nie doszło. Bruksela jednocześnie zaproponowała Belgradowi podpisanie po wyborach umowy politycznej. Tadić obiecywał w kampanii wyborczej, że jak wygra, osią jego działań będzie zwiększenie płac, emerytur i dodatków na dzieci. Podstawą rozwoju serbskiej gospodarki na być polityka otwarcia na świat i na zagranicznych inwestorów. Chwalił się, że za jego czteroletnich rządów do Serbii napłynęły zagraniczne inwestycje w wysokości 10 mld dolarów. Zapowiedział, że środki z prywatyzacji mają być zainwestowane w rozwój infrastruktury, co zaowocuje budową autostrad do wszystkich sąsiednich krajów bałkańskich. Psycholog z wykształcenia, swego czasu był zapalonym graczem w piłkę wodną. Żonaty, ma dwoje dzieci.